Zachód waha się, czy wciągać Rosję do walki z Państwem Islamskim, nie chce bowiem ulegać moskiewskim żądaniom.
Putin nie zabiega o wstąpienie do zachodniej koalicji, najwyraźniej uważając, że mimo pokazu siły terrorystów w Paryżu, nie mogą oni zagrozić Rosji. Eksperci się zgadzają z nim i podkreślają, że „zasoby, na jakie w Rosji może liczyć Państwo Islamskie, są niewielkie". Co prawda przysięgę na wierność islamistom złożył tzw. Emirat Kaukazu (czyli niedobitki kaukaskiej partyzantki antyrosyjskiej), ale „jest on w Rosji prawie rozbity, zdolnych do walki ma ze stu ludzi". Złożenie przysięgi Państwu Islamskiemu zapobiegło walkom pomiędzy poszczególnymi grupkami na Kaukazie, jednak skutecznie odcięło ich od muzułmańskiej społeczności Rosji, która do bliskowschodnich fundamentalistów odnosi się z niechęcią.
Kwestią rosyjskich ambicji jest bowiem, kto do kogo powinien dołączyć się w operacji przeciw Państwu Islamskiemu w Syrii: Rosja do zachodniej koalicji czy odwrotnie. – Moskwa prezentuje swoje ambicje, ale nie starcza jej sił na ich realizację – powiedział rosyjski politolog Jurij Fiodorow w wywiadzie dla Radia Swoboda.
Rosyjski prezydent nie ukrywał, że do rosyjskich „uzasadnionych interesów" należy również utrzymanie u władzy obecnego prezydenta Syrii Baszara Asada.
– Mówi się, że Putin jakoby był już gotów pogodzić się z odejściem Asada. (...) Jednak zachodni przywódcy nie są gotowi do jakichś kompromisów z Rosją w sprawie Syrii, póki Moskwa nie uzna konieczności i nieuchronności usunięcia syryjskiego przywódcy – uważa Fiodorow.