– Jesteśmy bardzo wdzięczni za wasz wkład w utrzymywanie naszych relacji, które wymagają przemyślenia, a także nowego startu, jak się dziś mówi – takimi słowami powitał szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow swych gości z Niemiec na wtorkowym obiedzie w Moskwie. Miał na myśli relacje pomiędzy Berlinem a Moskwą.
Współprzewodniczący Alternatywy dla Niemiec (AfD) Tino Chrupalla w towarzystwie jednego z posłów tej partii byli serdecznie oczekiwani w Rosji. Zwłaszcza że po próbie otrucia rosyjskiego opozycjonisty Aleksieja Nawalnego relacje na linii Berlin–Moskwa uległy dalszemu pogorszeniu.
Słowa ministra Ławrowa przy obiedzie z członkami niemieckiej delegacji skierowane były więc faktycznie pod adresem Angeli Merkel. Odwiedziła kilka miesięcy temu leczącego się w berlińskiej klinice Nawalnego, co było niezwykle wymownym sygnałem niezadowolenia Berlina wobec Kremla, poprzedzającym sankcje UE z inspiracji Niemiec i Francji wobec sześciu przedstawicieli rosyjskich władz. Tym bardziej że rok przed sprawą Aleksieja Nawalnego w centrum Berlina z nadania rosyjskich służb zamordowany został obywatel Gruzji pochodzenia czeczeńskiego, a kilka tygodni przed zamachem na Nawalnego pani kanclerz przypomniała w Bundestagu o hakerskim ataku na system komputerowy niemieckiego parlamentu sprzed pięciu lat.
Oskarżyła Rosję o to, że prowadzi wojnę hybrydową, zajmuje się „cyberdezinformacją", co jest długofalową strategią Kremla. Dopiero w miniony poniedziałek zdecydowała się, po dłuższej przerwie, na rozmowę telefoniczną z Władimirem Putinem. Nie oznaczało to jednak powrotu do normalności.
W warunkach ochłodzenia oficjalnych relacji wizytę przedstawicieli AfD, największej partii opozycyjnej w Bundestagu, wykorzystano w Moskwie do przypomnienia, iż Rosja ma jednak w Niemczech wiernych przyjaciół.