– Ukraińcy, jeżeli będziecie chcieli, bym została prezydentem, dobrze, będę prezydentem – oświadczyła tuż po swoim powrocie do Kijowa ułaskawiona przez Putina Nadija Sawczenko. Przez wielu na Ukrainie słowa te zostały odebrane jako zapowiedź wkroczenia do świata wielkiej polityki. Zresztą wkroczyła do niego, jeszcze będąc w rosyjskim więzieniu, gdy została deputowaną Rady Najwyższej.
Niezłomna i niezależna
Właśnie od jej przemówienia rozpocznie się we wtorek posiedzenie ukraińskiego parlamentu. Będzie to pierwsze posiedzenie Rady Najwyższej z udziałem Sawczenko, która kilka dni temu po raz pierwszy zobaczyła tam własny gabinet.
Mimo że w wyborach parlamentarnych startowała z numerem jeden z listy Batkiwszczyny, na czele której stoi Julia Tymoszenko, po swoim uwolnieniu nie spieszy się z wchodzeniem w jakieś układy polityczne. – To, że komuś podaję rękę, wcale nie oznacza, że się przyjaźnimy. Nie interesowałam się wcześniej politykami, nie znam się na tym i proszę mnie nie osądzać. Na pewno przyjrzę się tym ludziom – powiedziała do dziennikarzy.
Ale dla byłej premier, która obecnie znajduje się w opozycji i która prowadzi we wszystkich sondażach, poparcie Sawczenko ma dzisiaj szczególne znaczenie.
– Problem polega na tym, że są to dwie mocne kobiety, ale się bardzo różnią. Julia Tymoszenko chciałaby mieć wpływ na Sawczenko. Ale jak na razie nie potrafi z nią nawet rozmawiać – mówi „Rz" znany kijowski politolog Wołodymyr Fesenko. – Pewne jest to, że niezłomna i niezależna od nikogo Sawczenko jest niewygodna zarówno dla Tymoszenko, jak i dla Poroszenki – dodaje.