Rzeczpospolita: Maleje liczba sympatyzujących z Putinem Rosjan i rośnie grono tych, którzy mają do rosyjskiego prezydenta obojętny stosunek. Co się stało?
Lew Gudkow: Poparcie dla Putina wzrosło na tle aneksji Krymu oraz agresywnej antyukraińskiej i antyzachodniej propagandy. Skala tego poparcia pozostaje wciąż niezmienna, lecz zmienia się osobisty stosunek ludzi do prezydenta. Sympatia powoli przechodzi w obojętność. Pogarszająca się sytuacja gospodarcza spowodowała spadek szowinistyczno-patriotycznej mobilizacji. Spadła euforia, która towarzyszyła przyłączeniu Krymu oraz rozpoczęciu wojny w Donbasie. Wtedy propagandzie udało się przekonać Rosjan, że ich kraj w ten sposób odbudowuje status wielkiego państwa. Dzisiaj pod wpływem zmniejszenia się dochodów oraz niepewnej sytuacji gospodarczej mobilizacja społeczna zaczyna przemijać.
Z państwa badań wynika, że jedynie 7 proc. uważa za główne osiągnięcie Putina „zwiększenie poziomu życia obywateli, wzrost pensji i emerytur". Dlaczego więc ma tak duże poparcie?
Wynika to z prostego modelu „dobry car i źli bojarzy". Odpowiedzialnością za obecny stan rzeczy w kraju rosyjskie społeczeństwo obarcza premiera, ministrów, gubernatorów itd. Putin występuje w roli lidera narodowego, który znajduje się powyżej tych wszystkich przyziemnych problemów. Jego rolą jest „odbudowa wielkiej Rosji" i zwiększenie obronności kraju poprzez wzmocnienie armii.
Jak to się stało, że dla większości Rosjan armia stała się ważniejsza od rozwoju gospodarczego kraju?