Reklama

James Comey pogrąża Donalda Trumpa

Zeznania byłego szefa FBI dowodzą, że prezydent chciał zablokować śledztwo w sprawie powiązań swojej ekipy z Rosją.

Aktualizacja: 08.06.2017 20:56 Publikacja: 08.06.2017 20:45

James Comey pogrąża Donalda Trumpa

Foto: AFP

James Comey już raz był w tej roli. Gdy 28 października, dziesięć dni przed wyborami, ogłosił wznowienie śledztwa w sprawie wykorzystania przez Hillary Clinton prywatnego adresu e-mailowego do przesyłania poufnych informacji, do jakich miała dostęp jako sekretarz stanu, prawdopodobnie przesądził o tym, kto zdobył Biały Dom.

Ale zeznania Comeya w czwartek przed komisją ds. wywiadu Senatu mogą przynieść podobny efekt – tym razem na niekorzyść Trumpa. Bo choć Comey odmówił odpowiedzi na pytanie republikańskiego senatora Richarda Burra, czy prezydent chciał wstrzymać śledztwo w sprawie powiązań jego sztabu wyborczego z Kremlem, to szczegółowy opis kontaktów byłego szefa FBI z Trumpem bardzo jasno to sugeruje. Jeśli Kongres dojdzie do takiego wniosku, będzie to podstawa do rozpoczęcia przeciwko Trumpowi procedury impeachmentu, tak jak afera Watergate przed przeszło 40 laty.

Ostatni raz Donald Trump zadzwonił do szefa FBI 11 kwietnia. – Byłem wobec ciebie bardzo lojalny, bardzo lojalny. Musimy załatwić sprawę, którą znasz – powiedział prezydent Comeyowi. Ale ten, jak opisywał senatorom, był nieugięty: jedyne, co może zrobić Biały Dom, to skontaktować się z zastępcą prokuratora generalnego – odparł.

– Tak zrobię – powiedział Trump i odłożył słuchawkę.

W ten sposób zakończyły się trwające od grudnia ciągłe próby nacisku prezydenta na ceniącego ponad wszystko swoją niezależność szefa Federalnego Biura Śledczego, aby śledztwo w sprawie powiązań sztabu z Kremlem zostało porzucone. Miesiąc później Comey, którego kadencja powinna normalnie wygasnąć w 2023 r., został przed Biały Dom zwolniony.

Reklama
Reklama

W ciągu czterech lat szef FBI spotkał się tylko dwa razy z Barackiem Obamą. Ale od przejęcia władzy przez Trumpa w ciągu czterech miesięcy został trzykrotnie wezwany przez prezydenta na rozmowę i sześciokrotnie odebrał od niego telefon.

Pierwsze spotkanie odbyło się w Trump Tower na Manhattanie już 6 stycznia, dwa tygodnie przed inauguracją prezydentury. Comey ostrzegł wtedy miliardera, że pojawiły się informacje o tym, iż Kreml ma na niego kompromaty, w tym nagrania ze spotkania z prostytutkami w Moskwie. Trump miał z oburzeniem zaprzeczyć, że kiedykolwiek pokusił się o takie uciechy w rosyjskiej stolicy. Ale też po raz pierwszy poprosił o gwarancje, że FBI nie prowadzi przeciwko niemu śledztwa.

Dla Comeya taka próba wywarcia nacisku na niezależną agencję wydawała się na tyle podejrzana, że bezpośrednio po wyjściu z Trump Tower, w samochodzie służbowym, spisał rozmowę z prezydentem. Od tej pory będzie tak robił po każdym kontakcie z głową państwa.

Następnie spotkanie odbyło się trzy tygodnie później, już w Białym Domu.

– Byłem zupełnie zaskoczony, musiałem zrezygnować z kolacji z żoną – przyznał Comey.

– To było najlepsze usprawiedliwienie odwołania randki – powiedział senator Angus King, wywołując wybuch śmiechu Comeya, chyba jedyny w czasie wielogodzinnego przesłuchania.

Reklama
Reklama

Gdy Comey przyszedł do Białego Domu, w Pokoju Błękitnym ustawiony był stół tylko dla dwóch osób. Kiedy kelnerzy wyszli z pomieszczenia, prezydent niespodziewanie spytał Comeya, czy chce zachować swoje stanowisko. Ponieważ do tej pory Trump wielokrotnie chwalił go za to, jak wykonuje swoją pracę, szef FBI nie miał wątpliwości, że zawoalowana groźba prezydenta ma na celu ustawienie stosunków między oboma politykami „na zasadzie podległości".

– Potrzebuję lojalności, oczekuję lojalności – powiedział prezydent, patrząc prosto w oczy szefowi FBI. Ale ten, jak relacjonuje, „nie drgnął, nie wypowiedział ani słowa, nie zmienił w żaden sposób wyrazu twarzy. Zapadła dziwna cisza".

Po raz ostatni Trump osobiście spotkał się z Comeyem parę tygodni później. Panowie mieli w szerszym gronie rozmawiać o strategii walki z terroryzmem. Ale po zakończeniu spotkania prezydent poprosił wszystkich poza szefem FBI o wyjście z pokoju i zapowiedział, że chce porozmawiać o swoim byłym już doradcy ds. bezpieczeństwa Michaelu Flynnie, który utrzymywał w tajemnicy rozmowy z rosyjskim ambasadorem w Waszyngtonie.

– To jest przyzwoity facet, przeszedł wiele w życiu – miał powiedzieć prezydent. – Mam nadzieję, że rozumie pan, iż trzeba zostawić to w spokoju, zostawić Flynna w spokoju – dodał.

Demokratyczny senator Mark Warner, wiceszef komisji, nie ma wątpliwości, że to była próba wstrzymania śledztwa. Pytany o to, co by się stało, gdyby uległ wówczas Trumpowi, Comey przyznał zresztą: wówczas zakończylibyśmy już wiele miesięcy temu badania nad zaangażowaniem Rosjan w kampanię wyborczą. I choć w swoim zeznaniu były szef FBI po raz pierwszy oświadczył publicznie, że sam Trump nie był przedmiotem śledztwa agencji, odbudować zszarganą opinię prezydentowi będzie trudno. – Musimy zrobić wszystko, aby Rosja nie była już w stanie wpłynąć na wynik przyszłych wyborów – wskazał Warner.

Nie koniec na tym kłopotów prezydenta. Comey oskarżył Trumpa o próbę podważenia dobrego imienia FBI, bo prezydent dowodził, że zmienia szefa agencji, bo ten stracił zaufanie służb.

Reklama
Reklama

– FBI jest uczciwa, jest silna, jest niezależna – mówił niezwykle spokojnym głosem Comey, wskazując, że przetrwa ona tę i wiele innych administracji.

Na razie republikanie nie chcą jasno się opowiedzieć po którejś ze stron sporu. Ale przewodniczący komisji Richard Burr powiedział Comeyowi: – Dyrektorze, nigdy nie wątpiłem w pana uczciwość, profesjonalizm, inteligencję. Dziękuję za służbę dla kraju!

Trumpowi nie mogło się to podobać.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1258
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1257
Świat
ONZ zmęczona własnymi raportami. Sekretarz generalny chce ograniczenia biurokracji
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1256
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1255
Reklama
Reklama