Ministerstwo Zdrowia poinformowało w sobotę w codziennym komunikacie o 28 073 nowych zakażeniach koronawirusem. Zmarło 571 pacjentów. Spadek zakażonych liczonych tydzień do tygodnia wynosi 11,6 procent.
Dowiedz się więcej: Mniej zakażeń niż tydzień temu, ale bardzo wysoka liczba zmarłych
Adam Niedzielski w rozmowie z TVN24 stwierdził, że „zaczynamy obserwować delikatną zmianę tendencji wzrostowej i wyhamowywanie” pandemii. - Mimo wyhamowywania jednorazowo taka liczba może, choć nie musi, się jeszcze pojawić. Powinniśmy zakończyć wzrosty na średniej dziennej w tygodniu na poziomie 28-30 tysięcy przypadków zakażeń, czyli w pobliżu obecnego poziomu - ocenił.
Minister zdrowia wyznał, że „boi się świąt”. - Tego, że ludzie ruszą w odwiedziny do rodzin, do osób, których dawno nie widzieli - wyjaśniał. Jego zdaniem wprowadzenie zakazu przemieszczania mogłoby „nie zadziałać”. - Nie możemy abstrahować od tego, w jakim my funkcjonujemy otoczeniu. Nasze decyzje i obostrzenia z zasady są przez pewne grupy kontestowane. One nie padają niestety na grunt zdyscyplinowanego społeczeństwa, które odbiera obostrzenia jako wyraźny sygnał, że jest źle. Niestety. Dziś jako rząd widzimy to niestety wyraźnie. Możemy wprowadzać setki obostrzeń, ale chodzi przecież o ich przestrzeganie - mówił, podkreślając, że „naprawdę niewiele trzeba, żeby postawić tamę”.
Według ministra „coś, co działało rok temu, dziś już nie działa tak skutecznie ze względu na brak dyscypliny społecznej”. - Widzimy to, analizując mobilność społeczną. Efekt nie jest tak duży, jak byśmy chcieli. Jak rok temu mówiliśmy „zostańcie w domach”, to widzieliśmy po danych operatorów telefonicznych, że ludzie zostali w domach. Dziś niestety jest inaczej. Dlatego powiem jasno: twierdzenie, że ratunkiem jest wprowadzanie dalszych obostrzeń, jest złym postawieniem sprawy - ocenił.