Sprawa dotyczy 130 wilków. W kraju, gdzie eksperci śledzą ruch niemalże każdego wilczego osobnika i nieustannie analizuje się stan zwierząt oraz wszelkie wydarzenia związane z ich losem, Urząd Ochrony Środowiska nagle wydał pozwolenie na zestrzelenie jednego z nich. I choć zwierzę pochodziło ze stada, które w ubiegłym roku zagryzło co najmniej cztery psy myśliwskie, decyzja wywołała ogromne kontrowersje.

Urzędowi zarzucano, że wziął stronę myśliwych. Oburzenie sięgnęło zenitu, gdy kilka dni temu okazało się, że w regionie Norrlandii w Angermanland zaobserwowano jedynego wilka z nadajnikiem GPS, który jest zakwalifikowany jako na stałe „osiedlony” w Vasterbotten. Rozpoczęła się narodowa debata.

– Wilk budzi silne emocje, ponieważ napada na owce, psy i renifery – przekonuje „Rz” posłanka Umiarkowanej Partii Koalicyjnej Ulla Löfgren.

Malin Bergström z Krajowego Związku Samów mówi „Rz”, że wilk stanowi zagrożenie dla ogromnych stad reniferów. – Renifery zaczynają się inaczej zachowywać, gdy na terenie pojawia się wilk. Są przestraszone, nie zdobywają dostatecznej ilości pożywienia, mogą nie przeżyć zimy – mówi. W zeszłym roku wilki napadły na 200 reniferów.

– Wilki przeszkadzają w polowaniu – twierdził w debacie radiowej myśliwy Thomas Fransson. Argumentował, że choć niedźwiedzie konkurują z psami myśliwskim o polowanie na łosia, to nie budzą wrogości jak wilki. – Niedźwiedzie nie zaatakują psów. A pies nie ma szans wobec wilka – mówił. W centralnej części kraju tylko w zeszłym roku wilki zagryzły 30 psów myśliwskich. – Nie chcemy wilków – grzmiał Fransson.