– To był dla Izraela gigantyczny szok. Pierwszy atak terrorystyczny na taką skalę na naszym własnym terytorium. W samym sercu państwa, na ściśle chronionym lotnisku, kilku maniaków uzbrojonych w broń maszynową dokonało krwawej rzezi – mówi „Rz” znana adwokat Nitsana Derszan, która wystąpiła z pozwem przeciwko Korei Północnej.
Trzej zamachowcy: Kozo Okamoto, Tsuyoshi Okudaira i Yasuyuki Yasuda, przylecieli na lotnisko pod Tel Awiwem 30 maja 1972 roku samolotem Air France z Paryża. Służby bezpieczeństwa, które obawiały się zamachu dokonanego przez Arabów, nie zwróciły uwagi na trzech niepozornie wyglądających Japończyków z futerałami do wiolonczeli w rękach.
Gdy mężczyźni znaleźli się w budynku lotniska, otworzyli futerały i wydobyli z nich czechosłowackie automaty Sa vz. 58 z odpiłowanymi kolbami. Otworzyli ogień bez ostrzeżenia. W terminalu – jak określili to później świadkowie – rozpętało się piekło. Kule zamachowców bezlitośnie szatkowały przerażonych, uciekających na wszystkie strony pasażerów.
Ochroniarze zareagowali dopiero po pewnym czasie. Wywiązała się strzelanina, w wyniku której Okamoto został ranny, a Yasuda zastrzelony na miejscu. Okudaria uciekł zaś na pas startowy, gdzie zdążył jeszcze oddać serię w stronę pasażerów wychodzących z samolotu izraelskich linii El Al. Następnie rozerwał się przy pomocy granatu.
W masakrze zginęło 26 osób, a 80 zostało rannych. Wśród ofiar śmiertelnych znalazło się 17 chrześcijańskich pielgrzymów z Portoryko, jeden Kanadyjczyk i ośmiu Izraelczyków. Między innymi – urodzony w 1914 roku w Łodzi – wybitny elektrochemik prof. Aharon Katzir. Jego młodszy brat Ephraim rok później został prezydentem Izraela.