Nie jestem w stanie dłużej tolerować postępującego procesu upolitycznienia fundacji Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie i dlatego postanowiłam zerwać współpracę – w taki sposób uzasadniła Kristina Kaizerova w rozmowie z „Rz” swe wystąpienie z rady naukowej fundacji. Rada jest organem doradczym, którego zadaniem jest współudział w przygotowaniu koncepcji powstającej w Berlinie placówki upamiętniającej przymusowe wysiedlenia ludności w minionym stuleciu, znanej pod roboczym tytułem Widoczny Znak.
Z rady wystąpił już polski historyk prof. Tomasz Szarota, który – jak powiedział – nie chciał odgrywać roli listka figowego dla niemieckich planów utworzenia muzeum, w którym, wbrew pierwotnym założeniom, miałyby zostać przedstawione przede wszystkim cierpienia niemieckich wypędzonych w oderwaniu od kontekstu historycznego. – Okazało się, że profesor Szarota miał rację. Całe przedsięwzięcie wymaga gruntownego przemyślenia. Nie widzę takiej gotowości z niemieckiej strony – tłumaczy Kristina Kaizerova.
[wyimek]Kaizerova nie chce dłużej firmować fundacji „Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie”[/wyimek]
Jest uznanym specjalistą zajmującym się problematyką wysiedlenia Niemców sudeckich z powojennej Czechosłowacji. Propozycję udziału w radzie przyjęła z nadzieją, że uda jej się doprowadzić do zorganizowania międzynarodowej konferencji historyków, których sugestie miałyby stać się podstawą koncepcji przyszłej placówki w Berlinie. Na to się jednak nie zanosi.
W ośmioosobowej obecnie radzie pozostał tylko jeszcze jeden cudzoziemski historyk Węgier Krisztian Ungvary, zwolennik Eriki Steinbach, szefowej Związku Wypędzonych (BdV). W niedawnej rozmowie z „Rz” Ungvary udowadniał, że obecność w radzie naukowej zagranicznych historyków jest dowodem, „iż Niemcy są zainteresowani odmiennym punktem widzenia”.