Prezydenci USA i Francji, stojąc ramię w ramię, podkreślali, że trzeba powstrzymać irański program jądrowy. – Nie chcemy na Bliskim Wschodzie atomowego wyścigu zbrojeń – mówił przywódca USA. Zaznaczył, że ma nadzieję, iż jeszcze wiosną zostaną przyjęte nowe sankcje przeciw Teheranowi.
– Nadszedł czas na podjęcie decyzji. Iran nie może kontynuować swojego szaleńczego wyścigu – wtórował mu Nicolas Sarkozy, dodając, że wraz z przywódcami Niemiec i Wielkiej Brytanii zrobi wszystko, by w nałożenie sankcji przeciw Iranowi zaangażowała się cała Europa.
Prezydenci rozmawiali też o bliskowschodnim procesie pokojowym. Sarkozy pochwalił Obamę za stanowczą krytykę decyzji Izraela o budowie nowych osiedli we Wschodniej Jerozolimie i próbę doprowadzenia do wznowienia negocjacji między Izraelem i Palestyńczykami. – Brak pokoju w tym regionie to problem nas wszystkich – zaznaczył Sarkozy. Przywódcy Francji i USA zgodzili się też, że świat nie może pozwolić sobie na przegraną w Afganistanie. Wbrew oczekiwaniom Obama nie poprosił bezpośrednio prezydenta Francji o wysłanie dodatkowych żołnierzy na wojnę z talibami.
Politycy zgodzili się za to wspólnie walczyć z recesją gospodarczą, co oznacza m.in. sprzeciw wobec protekcjonizmu. Właśnie o protekcjonizm Francuzi oskarżali Amerykanów w związku z kontraktem na dostawy 179 samolotów cystern dla armii USA. Obama wyjaśnił, że prezydent nie bierze udziału w podejmowaniu decyzji o zakupie uzbrojenia, ale zapewnił, iż proces wyboru dostawcy będzie kompletnie transparentny.
Pierwsza wizyta Sarkozy’ego u Baracka Obamy była też okazją do poprawienia chłodnych stosunków między Paryżem i Waszyngtonem, wynikających z „braku chemii” między liderami obu państw. – Francja jest naszym najstarszym sojusznikiem i jednym z najbliższych – podkreślał wczoraj Barack Obama, zaznaczając, że stosunki między USA i Francją są bardzo bliskie.