Pierwsze wrażenie po przyjeździe nie było jednak najlepsze. Kierowca taksówki najzwyczajniej w świecie mnie oszukał, krążąc i wydłużając drogę, żeby więcej zarobić. Do hotelu, do którego na piechotę można dojść w kilkanaście minut, jechałam prawie pół godziny, a za kurs zapłaciłam 12 euro. Mijane po drodze szare bloki, szerokie puste ulice nie zrobiły na mnie najlepszego wrażenia. Jeszcze mniej podobał mi się hotel Mercure przypominający akwarium. Jednak później było już tylko lepiej.
Kierowca kolejnej taksówki przywitał mnie oficjalnie w imieniu Lipska, częstując kieliszkiem szampana. Chociaż to jego sposób na pozyskanie stałych klientów, było to miłe.
Ruszyliśmy na zachód. Lipsk wydał mi się tutaj podobny do Szczecina. Szerokie ulice, masywne XIX-wieczne kamienice, mnóstwo zieleni.
Miasto przecięte jest rzeką Białą Elsterą i kilkoma kanałami. Można po nich pływać kajakiem lub łodzią. Najciekawsza jest wycieczka Kanałem Karla Heinego oraz Białej Elstery prowadząca wzdłuż wyremontowanych hal przemysłowych z XIX wieku w dzielnicy Plagwitz. Wzdłuż traktów wodnych rozciągają się też zielone tereny miasta, które można pokonywać na rowerze, pieszo lub konno. Leniuchy mogą po prostu posiedzieć nad wodą w cieniu drzew.
Miasto sprawia wrażenie zadbanego, choć zdarza się zobaczyć jeszcze budynki opuszczone, nadgryzione zębem czasu. Inicjatywa władz i mieszkańców powoduje, że nawet z najmniejszego śladu historii potrafią zrobić turystyczną atrakcję. Tak jak właściciele Goetz House, którzy urządzili minimuzeum w domu, w którym mieszkał doktor Ferdinand Goetz - założyciel klubu medycyny sportowej. W odrestaurowanym biedermaierowskim budynku prezentowane są pamiątki po lekarzu: kilka mebli, przyrządy lekarskie, gadżety sportowe, trochę zdjęć. Niby nic wielkiego, ale można się czegoś dowiedzieć, zanim kelnerka przyniesie zamówienie w restauracji urządzonej na parterze. Krem z młodych szparagów z bitą śmietaną i czerwonym pieprzem był bardzo dobry (3,90 euro), a porcja tych samych warzyw z młodymi ziemniakami i filetem z sandacza gigantyczna (20 euro).