Andrzej Niewiadowski z Budapesztu
Sandor Laborc od lutego 2007 roku pełni obowiązki dyrektora Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Zawsze cieszył się zaufaniem socjalistów. W rządzie premiera Medgyessyego był w latach 2001 – 2004 szefem departamentu do zwalczania przestępczości w Urzędzie Finansowym. W swojej biografii podawał, że jest absolwentem Instytutu Stosunków Międzynarodowych. Podkreślał, że zna kilka języków obcych, w tym rosyjski i japoński. Ale nie była to cała prawda.
Deputowani opozycyjnego Fideszu ustalili, że Laborc zataił w swoim życiorysie niewygodny dlań okres, czyli studia w Moskwie w Akademii Wojskowo-Politycznej im. Feliksa Dzierżyńskiego w latach 1970 – 1980. – Absolwenci akademii automatycznie stawali się agentami KGB – przypomniał były szef węgierskich służb bezpieczeństwa Ervin Demeter.Koalicja bezskutecznie usiłowała przeforsować nominację Laborca w parlamencie. Kiedy deputowani opozycji odkryli luki w jego biografii, demonstracyjnie opuścili salę posiedzeń.
– To skandal! Laborc nie będzie w stanie stawić czoła rosyjskim naciskom, również w sprawach związanych z członkostwem w NATO – grzmiał Zsolt Nemeth, przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Zgromadzenia Narodowego.
Opozycyjny Fidesz Viktora Orbana przypomniał, że w przyszłym roku Węgry obejmą przewodnictwo NATO-wskiej komisji do spraw służb bezpieczeństwa krajów członkowskich. – Czy obradom będzie przewodniczył wychowanek KGB? – postawił pytanie Nemeth.