Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie twierdzi, że rosyjskie władze tak długo zwlekały z wydaniem wiz obserwatorom, aż w końcu rzetelne przygotowanie misji stało się niemożliwe. Dwa tygodnie przed wyborami do Dumy, które odbędą się 2 grudnia, OBWE zdecydowała, że nie wyśle do Rosji swoich przedstawicieli.
– Nie dramatyzujemy. Wybory i tak się odbędą i staną się dowodem umacniania demokracji w państwie rosyjskim – bagatelizował sprawę rzecznik rosyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych Michaił Kamynin. Jego zdaniem jeśli coś przeszkodziło obserwatorom w przyjeździe do Rosji, to bałagan w biurze OBWE i lekceważący styl działania jego kierownictwa, które nie zwraca uwagi na ogólnie obowiązujące procedury.
Strona rosyjska podkreśla, że zagraniczni obserwatorzy muszą się akredytować przy Centralnej Komisji Wyborczej, a wciąż tego nie zrobili. Szef Komisji zapewnił, że do biura OBWE przekazano odpowiednie wnioski o akredytację razem z wizami dla obserwatorów.
– To OBWE nie przekazało swoim pracownikom informacji o formalnościach, jakich muszą dopełnić, aby uzyskać akredytację – zapewniał Kamynin.Rosja, która jest członkiem OBWE, ma obowiązek zaprosić obserwatorów na wybory. Zrobiła to dopiero 31 października, choć zazwyczaj takie zaproszenia wystosowuje się kilka miesięcy wcześniej. Ograniczyła też liczbę wszystkich obserwatorów do 400 (a obserwatorów OBWE do 70), twierdząc, że nie są oni obiektywni. – Rosja ma żal do OBWE, że nie zawsze dba o jej interesy. Chodzi o udzielanie poparcia nieprzychylnym Rosji obozom politycznym w niektórych krajach WNP – mówi „Rz” Dmitrij Babicz, publicysta miesięcznika „Russia Profile” i działacz międzynarodowej fundacji Carnegie.
– Nie tylko Rosja oburza się na OBWE. W Polsce było niedawno podobnie, a to mogło dać Kremlowi pretekst – mówił Alexander Rahr, niemiecki ekspert ds. Rosji. Jego zdaniem nieobecność obserwatorów może wpłynąć na pogorszenie relacji Rosji z USA i krajami europejskimi. – Już teraz pojawiły się poważne napięcia między Moskwą a NATO i Unią Europejską. Kreml zapowiedział, że będzie odchodzić od polityki z początku lat 90., kiedy kraj był słaby politycznie i gospodarczo, i musiał układać się ze wszystkimi. Mamy kolejny przykład, że od słów przechodzą do czynów – dodał Rahr.