– Wszyscy, którzy ubiegają się o jakieś stanowisko, są tylko ludźmi. I jeśli nie popełniliśmy w życiu żadnych błędów, nie głosujcie na nas – dodał były burmistrz Nowego Jorku.
Ale nie wszyscy są podobnego zdania. Inny republikański kandydat Mitt Romney uznał wypowiedzi Obamy za „wielki błąd“. – W przypadku kogoś, kto ubiega się o stanowisko prezydenta USA, kto może stać się wzorem do naśladowania dla wielu ludzi, bardzo złym pomysłem jest opowiadanie o swych błędach z młodości. Wiele dzieciaków zaczyna wtedy myśleć: skoro on mógł, mogę i ja – stwierdził Romney.
Podobnego zdania są działacze niektórych organizacji walczących z narkotykami. Mają pretensję do Obamy, że nie powiedział uczniom wprost, iż należy unikać narkotyków, nie wspomniał też, jak trudno z nimi zerwać. – Osoba na jego stanowisku ma obowiązek bardzo jasno wypowiadać się w sprawie potencjalnych śmiertelnych skutków zażywania narkotyków, a także o ich nielegalności. Obama w gruncie rzeczy naruszył obie te zasady – oburza się Calvina Fay, dyrektorka Fundacji Ameryka Wolna od Narkotyków. Jak wynika z najnowszego sondażu AP Dow Jones, Obama jest najbardziej lubianym z demokratycznych kandydatów na prezydenta. Właśnie na niego najczęściej wskazują respondenci pytani o to, z którym z kandydatów najchętniej wybraliby się wspólnie do restauracji. Z tego samego sondażu wynika jednak, że bycie sympatycznym to w oczach wyborców wcale nie najważniejsza cecha dobrego kandydata. Wśród najistotniejszych jest natomiast szczerość – i tu Obama ma wyraźną przewagę nad senator Hillary Clinton.
Otwartość Baracka Obamy nie powinna mu w żaden sposób zaszkodzić, a może jedynie pomóc. O jego dawnych doświadczeniach z narkotykami wiadomo nie od dziś. Obama stosuje tu znaną zasadę: o starych problemach należy mówić na samym początku kampanii, by nie dawać przeciwnikowi szansy zrobienia z tego później wielkiej sensacji. Dlatego nie wydaje mi się, by ten temat stał się przyczynkiem do zmasowanego ataku na kandydata demokratów. Ale sam fakt, że jeden z faworytów nominacji prezydenckiej w tak otwarty sposób opowiada o swoich doświadczeniach z narkotykami, i to nie tylko miękkimi, ale i kokainą, jest świadectwem zmian, jakie zaszły w ostatnich latach Ameryce. Wystarczy przypomnieć sobie, do jakiej gimnastyki językowej zmuszony był w latach 90. Bill Clinton, gdy pojawiły się doniesienia, że jako student palił marihuanę. To było żenujące, a przecież nie chodziło, jak w przypadku Baracka Obamy, o twarde narkotyki. Do niedawna znacznie łatwiej było politykom mówić o własnym alkoholizmie. Przykładem jest George W. Bush, który jako kandydat na prezydenta chętnie opowiadał o swojej wygranej walce z uzależnieniem. Kiedy jednak pojawiły się plotki, że nie tylko pił, ale też brał kokainę, Bush milczał. Nigdy publicznie temu nie zaprzeczył. Dziś z jednej strony amerykańscy wyborcy mają znacznie bardziej niż kiedyś konserwatywne spojrzenie na wiele kwestii, w tym na używanie narkotyków. Z drugiej strony mają znacznie więcej zrozumienia dla błędów młodości. W dużym stopniu bierze się to stąd, że pokolenie „baby-boomers”, które dziś wkracza w wiek emerytalny, samo miało w młodości wiele doświadczeń w narkotykami. Ci ludzie zwyczajnie przekonali się na własnej skórze, co to znaczy brać narkotyki, ale też widzą po sobie, że można z tym zerwać i wyjść na ludzi. Moim zdaniem takie podejście świadczy o większej dojrzałości wyborców.
Oficjalna strona kampanii wyborczej senatora:www.barackobama.com/