Pierwsza bomba wybuchła w pobliżu autobusu wiozącego uczniów, który zatrzymał się przed gmachem Sądu Konstytucyjnego; wiadomo już, że wśród pasażerów autobusu są ofiary śmiertelne. Chwilę potem samochód-pułapka eksplodował tuż przed siedzibą ONZ w dzielnicy, w której znajdują się ambasady i mieszkają cudzoziemcy, lepiej chronionej niż inne części Algieru.
“Wszystko się trzęsło, wszystko spadało ze ścian. Moja koleżanka ma przeciętą tętnicę szyjną. Ja schowałem się za meblami” – pisał w pośpiechu do BBC jeden z pracowników ONZ. Poważnie ucierpiały dwa oenzetowskie budynki. W jednym z nich mieści się Biuro Wysokiego Komisarza ds. Uchodźców (UNHCR).
– Nasi ludzie są w szoku – mówił rzecznik UNHCR Ron Redmond. – Nie mam wątpliwości, że celem ataku była ONZ – oświadczył kilka godzin po zamachu wysoki komisarz ds. uchodźców Antonio Guterres w rozmowie z BBC.
Do wieczora trwało odgruzowywanie miejsc, w których doszło do zamachu, napływały też rozbieżne informacje o liczbie ofiar: algierskie MSW mówiło o 26 zabitych i 117 rannych, inne źródła, w tym Ministerstwo Zdrowia, o 62 ofiarach śmiertelnych. ONZ szacuje, że zginęło dziesięciu pracowników tej organizacji. Premier Abdelaziz Belchadem skrytykował zachodnie media za zawyżanie liczby zabitych.
Do zamachu przyznało się związane z al Kaidą ugrupowanie znane jako Salaficka Grupa Modlitwy i Walki, które opublikowało na swej stronie internetowej zdjęcia i nazwiska dwóch zamachowców-samobójców.