Z inicjatywy Szwecji w Brukseli spotkali się w niedzielę szefowie dyplomacji siedmiu państw UE i Ukrainy. Do grona krajów nordyckich i bałtyckich (Szwecji, Danii, Finlandii, Litwy, Łotwy i Estonii) została dokooptowana Polska. Dla Ukrainy spotkanie jest szansą powrotu do normalnych relacji z Unią.
– Ukraina sama sobie jest winna, że negocjacje w sprawie umowy o współpracy praktycznie stanęły w miejscu – mówi nieoficjalnie wysoki rangą dyplomata jednego z państw UE. Długie miesiące zamieszania na wewnętrznej scenie politycznej spowodowały, że rozpoczęte prawie rok temu negocjacje nie przyniosły konkretnych rezultatów. Umowa ma przewidywać unijne wsparcie dla sektora energetycznego, ułatwienia wizowe i pomoc w reformowaniu wymiaru sprawiedliwości. Najważniejszym jej skutkiem ma być stworzenie strefy wolnego handlu. Warunkiem dyskusji na ten temat było wejście Ukrainy do Światowej Organizacji Handlu. Ta przeszkoda została już pokonana.
Na początku lutego, po 15 latach negocjacji, prezydent Wiktor Juszczenko podpisał akt członkostwa w WTO.Perspektywa wejścia do UE jest odległa. Łatwiejsze będzie przystąpienie do NATO, którego obecne władze są wielkimi entuzjastami. Jednak najbliższy szczyt NATO w Bukareszcie w kwietniu nie zdecyduje o przedstawieniu Ukrainie planu działań na rzecz członkostwa. Ani Ukraina, ani Gruzja nie mają poparcia państw Europy Zachodniej. W przypadku Ukrainy krytycy mają silny argument: brak poparcia ze strony społeczeństwa. Aż 53 proc. Ukraińców jest przeciwnych członkostwu w NATO, zwolenników jest tylko 32 proc.
Anna Słojewska z Brukseli