Niemcy i Japonia mają wiele wspólnych doświadczeń historycznych. Odpowiednikiem niemieckiego faszyzmu był militaryzm japoński w latach 30. XX w. Oba kraje w podobny sposób przeżyły klęskę w II wojnie światowej, a w połowie lat 60. dołączyły do najbardziej uprzemysłowionych krajów świata. Polityczne kontakty nie nadążały jednak przez dziesięciolecia za rozwojem współpracy gospodarczej.
Do 2002 r. Japonia była głównym azjatyckim partnerem handlowym Niemiec. Od sześciu lat są nim Chiny.
Osiem lat temu Joschka Fischer, ówczesny szef niemieckiego MSZ, przedstawił koncepcję współpracy Niemiec z Japonią, która obowiązuje do dziś. Składa się z siedmiu filarów, począwszy od zadań związanych z umacnianiem pokoju, na współpracy gospodarczej i kulturalnej kończąc. Nie układa się jednak współpraca w rozliczaniu przeszłości.
– Znaczna część japońskiego społeczeństwa pozbawiona jest świadomości winy, a niektórzy tamtejsi historycy określają niemieckie rozliczenia mianem fobii – piszą autorzy książki „Kultury pamięci”.
Niemcy nie kryją natomiast, że zależy im na zwiększeniu zaangażowania Japonii w Afganistanie. – Zastanawiam się nad taką możliwością – powiedział przed odlotem do Europy premier Yasuo Fukuda. Chodzi o wysłanie do Afganistanu żołnierzy sił samoobrony. Japonia wspomaga obecnie jedynie operującą na Oceanie Indyjskim flotę USA zaangażowaną w walkę z talibami w Afganistanie.