Do incydentu doszło w samym środku ceremonii pożegnania. Nicolas Sarkozy i jego żona Carla Bruni znajdowali się na płycie lotniska otoczeni przez tłumy izraelskich i francuskich oficjeli. Prezydencką parę osobiście odprowadzali prezydent Szymon Peres i premier Ehud Olmert. Głośno grała wojskowa orkiestra. Przywódcy wymieniali ostatnie słowa przed odlotem, gdy nagle padł strzał.
Natychmiast do akcji wkroczyli agenci służb specjalnych obu państw. Mężczyźni w czarnych garniturach i okularach przeciwsłonecznych błyskawicznie wyciągnęli broń i zasłonili polityków. Sarkozy i Bruni schronili się we wnętrzu samolotu, a Ehud i Olmert w stojących w pobliżu kuloodpornych limuzynach. Jak napisał portal internetowy izraelskiej gazety “Haarec”, Carla Bruni “w panice uciekała po schodach, zostawiając z tyłu męża”.
Szybko okazało się jednak, że przywódcom nic nie zagraża. To jeden z zabezpieczających ceremonię żołnierzy elitarnej jednostki straży granicznej popełnił samobójstwo. W chwili gdy nacisnął na spust, stał 100 – 200 metrów od francuskiego samolotu.
– Możemy stwierdzić z całą pewnością, że nie doszło do żadnej próby zamachu. To nie był akt terroru – powiedział “Rz” rzecznik izraelskiej policji inspektor Mike Rosenfeld. Po chwili zdenerwowani izraelscy politycy opuścili limuzyny i weszli na pokład francuskiego samolotu rządowego. Olmert i Peres osobiście wytłumaczyli Sarkozy’emu, co się stało. – Następnie prezydent Francji bezpiecznie odleciał do domu – podkreślił Rosenfeld.
W tym czasie na płytę lotniska sprowadzono lekarzy, którzy zajęli się samobójcą i dwoma żołnierkami, które zemdlały na widok krwi. Niestety, młodego człowieka nie udało się uratować. Zmarł kilka minut później. – Zabezpieczyliśmy miejsce zgonu i wszczęliśmy śledztwo. Nie mogę podać żadnych szczegółów, bo rodzina chłopaka jeszcze o niczym nie wie. Najpierw musimy porozmawiać z nimi – powiedział “Rz” Mosze Pinchi ze straży granicznej.