Nie ma pomysłu na reformę Belgii

Sypie się federalny rząd w Belgii. Nikt nie ma pomysłu na rozstrzygnięcie sporu Flamandów z Walonami

Publikacja: 05.07.2008 04:43

Termin 15 lipca na zawarcie porozumienia wyznaczyli sobie partnerzy dwujęzycznej, ale wielopartyjnej koalicji rządowej. Już widać, że szanse są bliskie zeru.

– Jesteśmy na skraju przepaści – miał nawet powiedzieć premier Yves Leterme, cytowany przez prasę niderlandzkojęzyczną, którą jest w stanie swobodnie czytać 60 procent obywateli dwujęzycznej Belgii.

Reformy żądają właśnie Flamandowie. Mają już dość płacenia na biedniejszą Walonię, której mieszkańcy posługują się francuskim. Na początek chcą przeniesienia polityki socjalnej na poziom regionów. Ale także za wszelką cenę powstrzymania ekspansji języka francuskiego prowadzonej ze stolicy kraju.

Flamandowie mają już dosyć płacenia na biedniejszą Walonię

W formalnie dwujęzycznej Brukseli posługuje się nim większość mieszkańców. Wszystkie napisy są w dwóch językach, obowiązek posługiwania się nimi dotyczy też wszystkich instytucji publicznych i firm usługowych.

Gerd, 27-letni Flamand pracujący w firmie gazowej Fluxys, musiał po studiach iść na intensywny kurs francuskiego. – Mam przyjmować zamówienia przez telefon. Muszę rozumieć francuski – mówi młody Flamand pochodzący z miasta Hasselt, który znalazł pracę w Brukseli.

Zasada dwujęzyczności powinna działać w obie strony. Ale to tylko teoria. Gdy znajoma Flamandka zamawia przy mnie taksówkę, trzykrotnie powtarza po niderlandzku proste, wydawałoby się, zlecenie. W końcu zdenerwowana przechodzi na francuski i taksówka przyjeżdża.

Problem Brukseli rozlewa się na okolice, formalnie już flamandzkie, a więc wyłącznie niderlandzkojęzyczne. Jak w każdej stolicy część mieszkańców woli przenieść się na przedmieścia. Zalew francuskojęzycznymi brukselczykami nie podoba się Flamandom i chcą mu postawić tamę, najpierw przez zakaz głosowania w tych okręgach na listy polityków francuskojęzycznych. W kilku gminach wybrano francuskojęzycznych burmistrzów. Rządzą, ale nielegalnie: nie chce ich zatwierdzić minister w regionalnym rządzie flamandzkim.

Za dwa miesiące, 7 września, ma się odbyć tradycyjna flamandzka impreza zwana Gordel, czyli Wstęga. Już po raz 28. mieszkańcy flamandzkich gmin wokół Brukseli chcą przejść i przejechać na rowerach wokół stolicy, żeby podkreślić flamandzki charakter regionu. Tym razem jednak nielegalni francuskojęzyczni burmistrzowie trzech gmin nie chcą wydać im pozwolenia. Po raz pierwszy w historii wstęga może się więc przerwać.

Termin 15 lipca na zawarcie porozumienia wyznaczyli sobie partnerzy dwujęzycznej, ale wielopartyjnej koalicji rządowej. Już widać, że szanse są bliskie zeru.

– Jesteśmy na skraju przepaści – miał nawet powiedzieć premier Yves Leterme, cytowany przez prasę niderlandzkojęzyczną, którą jest w stanie swobodnie czytać 60 procent obywateli dwujęzycznej Belgii.

Pozostało 87% artykułu
Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 965
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 964
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 963
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 961