– Podejmiemy aktywne dyplomatyczne działania, by adekwatnie odpowiedzieć na postępowanie Rosji – powiedziała szefowa gruzińskiego MSZ Ekaterina Tkeszelaszwili. Działanie Rosjan określiła mianem „cynicznego przejawu agresji”.
Dziś nad „perspektywami dalszych stosunków z Rosją” obradować ma gruziński parlament. Wynik debaty jest już przesądzony – przewodniczący parlamentu Dawid Bakradze zaapelował wczoraj, by ONZ i OBWE uznały działania Rosji za „wojskową agresję przeciw Gruzji”. – To pierwszy przypadek, kiedy MSZ Rosji w swoim oficjalnym oświadczeniu potwierdziło fakt, że samoloty wojskowe Rosji rzeczywiście znajdowały się w przestrzeni powietrznej Gruzji – powiedział.
Tbilisi uważa Osetię Południową za swoje terytorium, a obecność tam samolotów rosyjskich – za naruszenie swojej przestrzeni. Samozwańcza republika Osetii nie została uznana przez inne kraje, więc również z punktu widzenia prawa międzynarodowego Gruzini mają rację.
Wczoraj pojawiły się nowe groźby ze strony Moskwy. – Rosyjskie wojska na Kaukazie Północnym mogą zostać posłane (do Osetii – przyp. red.) w razie eskalacji wydarzeń – cytowała telewizja Rossija gen. Siergieja Makarowa, dowódcę Północnokaukaskiego Okręgu Wojskowego.
Cztery myśliwce pojawiły się nad Osetią na kilka godzin przed przybyciem do Tbilisi sekretarz stanu USA Condoleezzy Rice. Pani Rice poparła Gruzję i podkreśliła, że Rosja „powinna uczestniczyć w rozwiązaniu problemu, a nie przyczyniać się do jego pogłębienia”. Wezwała też do podjęcia zdecydowanych działań dla rozwiązania konfliktu gruzińsko-abchaskiego i gruzińsko-osetyjskiego, a zwłaszcza do przeprowadzenia rozmów na wyższym niż dotąd szczeblu. – Pokojowe rozwiązanie konfliktów w Gruzji ma dla nas wysoki priorytet – mówiła.