Patriarcha Konstantynopola był oczekiwany na Ukrainie z wielką niecierpliwością. Liczne plakaty na ulicach stolicy uświadamiały przechodniów, jak dużą wagę przywiązuje się do obchodów 1020. rocznicy chrztu Rusi.
– Przybyłem tutaj, by się modlić o ponowne zjednoczenie wszystkich prawosławnych chrześcijan na Ukrainie w łonie zjednoczonego Kościoła – powiedział patriarcha Bartłomiej I, duchowy przywódca światowego prawosławia, tuż po przybyciu do Kijowa. Powitał go prezydent Wiktor Juszczenko. – To wielkie wydarzenie dla naszego kraju – podkreślił.
Uroczystości te nie spodobały się w Moskwie. Tamtejsza prasa wytknęła Ukraińcom, że zapomnieli o roli patriarchy Moskwy i Wszechrusi Aleksego II. „Program Juszczenki podczas obchodów opiera się głównie na spotkaniach z Bartłomiejem” – pisała „Niezawisimaja Gazieta”. Wizytę patriarchy Konstantynopola ma transmitować pięć ukraińskich stacji telewizyjnych.
Skąd takie zainteresowanie? Kijów liczy, że Konstantynopol uzna wreszcie ukraińską autokefaliczną Cerkiew i Cerkiew kijowskiego patriarchatu nieuznających zwierzchnictwa patriarchatu moskiewskiego” – pisał „Kommiersant”.
Rosyjskie MSZ zarzuciło elitom w Kijowie brak szacunku wobec duchownego przywództwa Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej i milionów prawosławnych. Patriarchat moskiewski żądał od ukraińskich władz, by nie dopuściły do nabożeństw „odszczepieńców”. Otoczenie Juszczenki uznało jednak, że „uroczystości mają służyć pojednaniu, a nie rozłamom”.