W protesty przeciw aresztowaniu Radovana Karadżicia coraz aktywniej włącza się nacjonalistyczna Serbska Partia Radykalna (SRS), która mimo wysokich notowań w majowych wyborach parlamentarnych po raz kolejny znalazła się w opozycji. Nacjonaliści nie mogą darować nowym władzom w Belgradzie, że schwytały przywódcę Serbów bośniackich po 13 latach ukrywania się.
Posłanka SRS Vjerica Radeta określiła prezydenta Serbii Borisa Tadicia mianem „zdrajcy” i stwierdziła, że czeka go los „dynastii Obrenoviciów“ (król Serbii Aleksandar Obrenović padł wraz z żoną ofiarą zamachu w 1903 r.) oraz Zorana Djindjicia (pierwszy premier demokratycznej Serbii po obaleniu Miloszevicia zginął w zamachu przed pięciu laty).
P.o. prokuratora generalnego Serbii Slobodan Radovanović nie wykluczył pod- jęcia w tej sprawie dochodzenia, a politycy Serbskiego Ruchu Odnowy wezwali do delegalizacji SRS.
Określenie „zdrajca” nabiera jednak w Belgradzie popularności: pod hasłem protestów przeciwko zdradzie ma się odbyć wiec, który SRS zwołała do centrum Belgradu na najbliższy wtorek. MSW i służby specjalne poinformowały, że wobec kolejnych gróźb kierowanych pod adresem władz prezydent Tadić, szef MSW Ivica Daczić, Rasim Ljajić, kierujący kancelarią ds. współpracy z Trybunałem Haskim oraz prokurator ds. zbrodni wojennych Vladimir Vukczević objęci zostali specjalnym programem ochrony.
Protesty przeciw aresztowaniu oskarżonego o współudział w ludobójstwie Bośniaków Karadżicia odbyły się w sobotę w stolicy Serbii oraz w kilkunastu miastach Republiki Serbskiej w Bośni. Wiec w graniczącym z Sarajewem Pale zgromadził blisko 1000 osób. W Belgradzie kilkuset młodych ludzi nadal manifestowało z pochodniami i świecami dymnymi pod parlamentem.