Według władz Osetii w wyniku gruzińskiego ataku zginęło około 1400 osób. Cchinwali, stolica samozwańczej republiki Osetii Południowej, podobno legło w gruzach. Płonęły budynki, przerażeni mieszkańcy szukali schronienia w piwnicach i ocalałych domach. Przebieg dramatycznych wydarzeń na granicy Osetii Południowej i Gruzji inaczej przedstawiają jednak Rosjanie i Osetyjczycy, a inaczej Gruzini.
Moskwa mówi o gruzińskiej agresji. Tbilisi twierdzi, że chciało pokoju. Dlatego w czwartek ogłosiło jednostronne zawieszenie broni. Ale ponieważ „bandy z Cchinwali” zaatakowały gruzińskie wioski, konieczny był kontratak. Gruzini zaprzeczają też, jakoby atakowali rosyjskich żołnierzy z sił pokojowych. Podkreślają, że aby umożliwić ewakuację ludności cywilnej z Cchinwali, na trzy godziny przerwali walki.
W Tbilisi panował w piątek spokój. – Na ulicach nie ma paniki, nie ma czołgów, ale napięcie odczuwają wszyscy. Wiele osób martwi się, jak rozwinie się sytuacja. Boją się o swoje rodziny. W zbombardowanym Gori mieszka moja żona – mówił „Rz” Georgij Labiraszwili z gruzińskiej telewizji Rustawi 2.
Wojna wisi w powietrzu. Na wszelki wypadek Gruzja zdecydowała się wycofać z Iraku tysiąc żołnierzy. Reakcja Rosji na wydarzenia w Osetii była natychmiastowa. Na Kremlu w trybie nadzwyczajnym zebrała się Rada Bezpieczeństwa. – Nie dopuścimy do bezkarnego zabijania naszych obywateli, winni poniosą zasłużoną karę – oświadczył prezydent Dmitrij Miedwiediew, który przerwał urlop.
– W Osetii Południowej giną cywile – kobiety, dzieci, starcy. Większość z nich jest obywatelami Rosji. Zgodnie z konstytucją Federacji Rosyjskiej mam obowiązek bronić życia i godności rosyjskich obywateli bez względu na to, gdzie się znajdują – ostrzegł. Konflikt w Osetii Południowej Miedwiediew nazwał „aktem agresji przeciwko jej ludności i rosyjskim siłom pokojowym” oraz „brutalnym pogwałceniem prawa międzynarodowego”. Szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow mówił o „czystkach etnicznych”. O sytuacji w Gruzji rozmawiali podczas otwarcia igrzysk olimpijskich w Pekinie rosyjski premier Władimir Putin i prezydent USA George W. Bush. Waszyngton wezwał do natychmiastowego wstrzymania ognia i wezwał Rosję do wycofania swoich wojsk z Gruzji. Również NATO prowadzi ofensywę dyplomatyczną, gdyż nie chce angażować się w konflikt zbrojny.