„Serbscy przywódcy od początku uprzedzali, że jednostronne proklamowanie niepodległości Kosowa i uznanie tego aktu bezprawia może stanowić precedens i spowodować destabilizację innych regionów świata” – czytamy w komunikacie serbskiego MSZ.
Belgrad „szanuje międzynarodowe prawo i opowiada się za suwerennością i integralnością terytorialną państw”, więc „śledzi z niepokojem rozwój wydarzeń na Kaukazie” – stwierdza komunikat, który można uznać za zawoalowaną krytykę postępowania Moskwy. Belgrad nie odważył się na ostrzejszą reakcję, bo w sporze o Kosowo Rosja broni interesów Serbii. Partie opozycyjne – konserwatywna DSS i nacjonalistyczna SRS – opowiedziały się z kolei za uznaniem przez Belgrad separatystycznych republik.
Prezydent Kosowa Fatmir Sejdiu podkreśla, że dawna serbska prowincja to „specyficzny przypadek”, który nie może służyć jako punkt odniesienia dla innych regionów.
Kosowo proklamowało niepodległość 17 lutego bez zgody Rady Bezpieczeństwa ONZ. Do dziś uznało je 46 państw, w tym USA i większość członków UE, także Polska. Warszawa nie nawiązała jednak dotąd stosunków dyplomatycznych z Prisztiną.