MSZ prowadzi wszelkie działania, aby dotrzeć do środowisk, które mogą być odpowiedzialne za porwanie Polaka w Pakistanie; na razie - według źródeł PAP w kierownictwie resortu - "nie ma mowy o żadnych działaniach interwencyjnych w sensie siłowym".
Do porwania doszło w niedzielę około godziny 6 rano w pobliżu miejscowości Pind Sultani między Islamabadem a Peszawarem. Pracownik krakowskiej spółki Geofizyka wyjechał z bazy terenowej po ciężarówkę z aparaturą wykorzystywaną w poszukiwaniach złóż gazu. Razem z nim w samochodzie jechało dwóch kierowców i ochroniarz.
Kiedy pojazd zbliżał się do celu, na drodze pojawili się uzbrojeni napastnicy. Padły strzały. – Zginęło dwóch pakistańskich kierowców i żołnierz ochrony. Polskiego inżyniera zabrano do samochodu i wywieziono w nieznanym kierunku – mówi prezes firmy Geofizyka Kraków Leopold Sułkowski. Zdarzenie widział pakistański stróż pilnujący ciężarówki ze sprzętem.
Władze firmy, która od dziesięciu lat działa w Pakistanie, zapewniają, że poruszą niebo i ziemię, aby uratować swojego pracownika. Na miejscu powołały sztab kryzysowy. Rodzina porwanego, którego tożsamości postanowiono nie ujawniać, otrzymała pomoc psychologa. Pozostałych 18 pracowników firmy dostało dodatkową ochronę.
Szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski rozmawiał wczoraj telefonicznie z ministrem spraw zagranicznych Pakistanu, a ambasador RP w Islamabadzie został przyjęty przez premiera Yousafa Gillaniego. – Trzymamy rękę na pulsie, koordynujemy działania pomiędzy trzema ministerstwami: MSZ, MSWiA i MON – zapewnił minister obrony narodowej Bogdan Klich. Nie chciał mówić o możliwości odbicia Polaka przez służby specjalne. – Polsce udało się uwolnić z różnych zapalnych regionów w świecie kilku obywateli w ciągu ostatnich lat. MSZ jest doświadczone w tych kwestiach. Wierzę, że środki dyplomatyczne będą wystarczające – podkreślił minister.