Terroryści z al Kaidy nie zepsuli spotkania unijnym przywódcom w Brukseli. Kilka godzin przed rozpoczęciem dwudniowego szczytu policja belgijska zatrzymała 14 członków tego ugrupowania, którzy mogli szykować zamachy na budynki unijnych instytucji. Ostatecznie jednak wszyscy przywódcy dotarli na spotkanie, choć polska delegacja nieco spóźniona – z powodu usterki samolotu rejsowego z Warszawy do Brukseli.
Polski prezydent nie zamierzał wczoraj obiecywać podpisu pod traktatem lizbońskim. Chce poczekać na decyzję Irlandczyków. Skomentował to Nicolas Sarkozy, gospodarz szczytu. – Pańskie stanowisko jest odosobnione. Nie może pan się chować za innymi krajami – według naszych nieoficjalnych informacji takimi słowami miał się Sarkozy zwrócić do Kaczyńskiego na początku spotkania.
Gdy zamykaliśmy to wydanie „Rz”, debata jeszcze trwała, ale nieoficjalnie wiadomo było, że Nicolas Sarkozy miał dla irlandzkiego premiera ofertę, którą ten wstępnie gotów był zaakceptować. Irlandia zorganizowałaby referendum do końca października 2009 r., tak żeby traktat lizboński, po ewentualnym pozytywnym rozstrzygnięciu, mógł wejść w życie nawet przed końcem przyszłego roku. W zamian dostałaby obietnicę zachowania zasady jeden komisarz na kraj, którą to regułę traktat lizboński miał znieść od 2014 r.
– W ciągu najbliższych miesięcy dopracujemy szczegóły z naszymi europejskimi partnerami. Powtórne referendum jest uzależnione od wyniku tych konsultacji – powiedział jeszcze przed szczytem Michael Martin, szef irlandzkiego MSZ. Polska takie rozwiązanie popiera.
Rząd w Dublinie ma nadzieję, że zachowanie komisarza, a także dołączenie deklaracji gwarantujących, iż traktat nie zmienia unijnego stanu prawnego w zakresie neutralności, aborcji i podatków, umożliwi zareklamowanie go obywatelom jako lepszego dokumentu. Przeciwnicy traktatu zapowiadają jednak, że i tym razem się nie uda.