Jest jedna zasadnicza przeszkoda: Rosja chce, by misja gruzińska nie działała na terytorium Osetii Południowej. Moskwa uznała bowiem niepodległość tej samozwańczej republiki. Natomiast Gruzja i inne kraje OBWE niepodległości Osetii Południowej nie uznają. Uważają, że zgoda na rosyjski postulat sprowadzałaby się do faktycznej akceptacji rozbioru Gruzji.

– Przewodnicząca OBWE Finlandia opracowała pakiet propozycji, próbując znaleźć sposób na pozostanie naszej misji w Gruzji. Do tego jednak potrzebny był konsensus 56 członków organizacji, a to okazało się niemożliwe – powiedział „Rz” Martin Nesirky, rzecznik OBWE.

Nie udało się przedłużenie mandatu misji choćby tylko o trzy miesiące – w tym czasie próbowano by znaleźć jakieś bardziej trwałe rozwiązanie. – Teraz sprawą zajmie się Grecja, która od stycznia będzie kierować OBWE. Tyle że czym innym jest dyskusja o przedłużeniu mandatu działającej misji, a czym innym rozmowy w sprawie wznowienia mandatu misji likwidowanej – twierdzi Martin Nesirky.

– Jestem bardzo rozczarowany. Była szansa na znalezienie drogi porozumienia – mówi ambasador Gruzji przy OBWE Wiktor Dolidze. A ambasador USA John Finley wprost wskazuje, że jedynym krajem odpowiedzialnym za taki właśnie rozwój sytuacji jest Rosja. – Niepodległość Osetii Południowej i Abchazji jest rzeczywistością – bronił się ambasador rosyjski Anwar Azimow.

Działająca w Gruzji misja OBWE jest jedną z najstarszych – funkcjonuje od 1992 r. – i największych – pracuje tu około 200 osób. – Prowadzimy różnorodną działalność, poczynając od monitorowania granicy pomiędzy Gruzją i Osetią, po monitorowanie wolności mediów – podkreśla rzecznik. Tymczasem jak poinformował prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili, jego kraj i USA negocjują nowe porozumienie o „partnerstwie strategicznym”. Ma ono oznaczać nowy etap stosunków.