Szef dyplomacji Włoch Franco Frattini, zauważył, że oś francusko-niemiecka w UE już nie działa, a trójkąt z Wielką Brytanią jest nierealny z powodu eurosceptycyzmu tego kraju. Proponuje więc sześciokąt. – Najchętniej widziałbym kierownictwo złożone z sześciu krajów – mówił Frattini w wywiadzie dla dziennika „Il Sole – 24 Ore". Miałyby to być największe państwa: Niemcy, Francja, Wielka Brytania, Włochy, Hiszpania i Polska.
– To miła propozycja. O wielkiej szóstce mówił jednak jeszcze jako minister Nicolas Sarkozy. Wtedy skończyło się na słowach. Weryfikacją propozycji ministra Frattiniego byłaby na przykład propozycja ważnych stanowisk, które Polacy mogliby zdaniem Włoch objąć w nowym rozdaniu – mówi „Rz" Jacek Saryusz-Wolski, szef Komisji Spraw Zagranicznych Parlamentu Europejskiego.
A eksperci ostrzegają: Włosi sami zaprzepaścili szansę na bycie ważnym graczem w UE. – Silvio Berlusconi nie cieszy się w Unii poważaniem. A przez ostatnie 10-15 lat kolejne włoskie rządy nie dokonały żadnych poważnych reform. I teraz ten kraj wlecze się w ogonie UE – mówi „Rz" Susanne Nies z francuskiego instytutu IFRI.
Istotnie w Brukseli najczęściej wspomina się o Włoszech, gdy Komisja Europejska ogłasza postępowania o nielegalną pomoc publiczną lub krytykuje Rzym za fatalny stan finansów publicznych. Zdaniem ekspertki IFRI pozycja Polski jest poważniejsza niż Włoch. – Przed szczytem 1 marca premier Tusk zorganizował spotkanie nowych państw członkowskich, na które przyszedł przewodniczący Komisji Europejskiej. Nicolas Sarkozy był naprawdę zły – dodaje Nies. Według niej Polsce bardziej opłaca się inwestować w Trójkąt Weimarski, czyli współpracę z Francją i Niemcami.
Frattini ma rację co do jednego: oś niemiecko-francuska już nie działa. Dowodem może być przykład z ostatnich miesięcy, gdy koncern Siemens wycofał się ze spółki nuklearnej Areva, bo Francuzi nie pozwolili mu na zwiększenie udziałów. I rozpoczął współpracę z konkurentem – rosyjskim Rosatomem. – Niemcy mają poczucie, że Francja ich wykorzystuje. Do tego dochodzi styl Nicolasa Sarkozy'ego, który podejmuje działania jednostronne, bez konsultacji z innymi – tłumaczy Nies.