Lech Kaczyński reprezentował Polskę na najważniejszych spotkaniach sojuszu, w tym na kolacji przywódców rozpoczynającej szczyt w piątek wieczorem w niemieckim Baden-Baden. To wtedy odbyła się dyskusja na temat następcy sekretarza generalnego NATO Jaapa de Hoop Scheffera. – Wszyscy zabrali głos, wszyscy mówili o sekretarzu generalnym – mówił w piątek przed północą rzecznik sojuszu James Apathurai.
[srodtytul]Prezydent poparł Duńczyka[/srodtytul]
Wiadomo, że Lech Kaczyński poparł duńskiego premiera Andersa Fogha Rasmussena, sam to przyznał na konferencji prasowej po zakończeniu szczytu w sobotę. Polski prezydent przemawiał przed tureckim, nie wiedział więc jeszcze, co dokładnie powie Abdullah Gül. Ale, jak twierdzi, rozmawiał wcześniej z premierem Danii.
– Przekazał mi, że ma poparcie premiera Tuska – mówił Lech Kaczyński. Zdecydował się więc na poparcie Duńczyka. Uważał, że szef MSZ Radosław Sikorski nie ma szans. – Nie czas jeszcze na kandydaturę z nowych państw członkowskich. Ale oświadczyłem, że za pięć lat sekretarzem generalnym powinien już być ktoś z nowych państw, a konkretnie Polak – powiedział prezydent Kaczyński. Uważa, że postępował właściwie.
– Rząd polski nie przedstawił żadnej kandydatury. A kandydatura Rasmussena była oficjalna i cieszyła się poparciem wszystkich mocarstw – tłumaczył Lech Kaczyński. Prezydent twierdzi, że premier nie chciał się z nim spotkać przed szczytem, a rząd nie miał żadnego stanowiska. Gdy z kraju w sobotę rano nadeszły oskarżenia ze strony premiera, że Lech Kaczyński złamał przekazaną mu „instrukcję”, ten – będąc jeszcze w Strasburgu – zaprzeczał.