Cztery dni po zaprzysiężeniu, do Brukseli przybył wczoraj nowy czeski premier Jan Fischer. Próbował przekonać przewodniczącego Komisji Europejskiej i brukselskich dziennikarzy, że zmiana rządu w Pradze nie zrujnuje czeskiego przewodnictwa w UE. – Priorytetem dla mnie jest zapewnienie sukcesu – mówił następca Mirka Topolanka.
Może mieć jednak z tym problem, bo szykuje się konflikt z prezydentem Vaclavem Klausem o to, kto będzie przewodniczył unijnemu szczytowi w czerwcu. – Decyzja jeszcze nie zapadła. Ale to rząd pracuje nad agendą – mówił Fischer, sugerując, że to premier powinien przewodniczyć spotkaniu 27 przywódców państw UE. – Uszanujemy decyzje czeskich władz – odpowiedział Jose Manuel Barroso.
Prezydent Klaus kilka tygodni temu powiedział Fischerowi, jako kandydatowi na premiera, że to on chciałby 18 i 19 czerwca pełnić rolę przywódcy UE.
Dla pozostałych państw członkowskich będzie to bardzo niezręczna sytuacja. W czerwcu mają bowiem zapaść decyzje w trzech ważnych sprawach, w których Klaus zdecydowanie sprzeciwia się unijnym zamiarom. Jest wielkim przeciwnikiem traktatu lizbońskiego, a właśnie na szczycie mają zostać uzgodnione gwarancje dla Irlandii, które pozwolą na powtórzenie referendum.
Przywódcy podejmą też decyzję o reformie unijnego nadzoru nad rynkami finansowymi, wbrew głoszonej przez czeskiego prezydenta zasadzie wolnego rynku. Wreszcie, w ramach przygotowań do konferencji w Kopenhadze w grudniu, złożą deklaracje dotyczące walki z ociepleniem klimatu, w które Klaus nie wierzy.