Wydarzenie to wzbudziło w Izraelu sensację. – To sprawa bez precedensu. Pan Meyer Hack, choć ma 95 lat, przyleciał specjalnie z USA, żeby przekazać nam swoje skarby. Wkrótce trafią na specjalną wystawę i będą mogły je zobaczyć tysiące ludzi – powiedziała „Rz” rzeczniczka jerozolimskiego instytutu Yad Vashem Estee Yaari.
Niezwykle cenne pierścionki, bransoletki z diamentami, złote zegarki i broszki. Wszystko to należało do Żydów wymordowanych w komorach gazowych w Birkenau w 1944 roku. Hack, urodzony w 1914 roku w Ciechanowie polski Żyd, pracował wówczas w tak zwanej Kanadzie ,czyli miejscu, w którym wybrani więźniowie sortowali ubrania zamordowanych (Bekleidungskammer).
Klejnoty znajdował w szwach, sekretnych kieszonkach i innych schowkach sporządzonych przez Żydów. Choć Hack powinien przekazać je niemieckim strażnikom, zakopał je pod barakiem. Gdy uciekający przed nadchodzącymi Sowietami Niemcy ewakuowali obóz, ukrył biżuterię w skarpetce. Przechował ją podczas marszu śmierci do obozu Dachau, do którego skierowano więźniów z Auschwitz-Birkenau.
– Nie byłem człowiekiem. Byłem kawałkiem mięsa, robotem. Ale powiedziałem sobie: chcę przetrwać! Powtarzałem sobie w kółko: nie wolno ci się poddać, nie wolno ci umrzeć – mówił Hack podczas konferencji prasowej w Yad Vashem. Do Auschwitz trafił wraz z matką i trójką rodzeństwa. Przetrwał tylko on. Jego brata niemiecki strażnik zabił pałką na jego oczach.
Przez 60 lat klejnoty z Auschwitz przeleżały w metalowej skrzynce na strychu domu Hacka w Bostonie. Zapytany w Izraelu, dlaczego ukrył klejnoty, odpowiedział, że chciał w ten sposób uniemożliwić, aby dostały się w ręce Niemców i zostały wykorzystane na rzecz machiny wojennej Trzeciej Rzeszy.