To największa katastrofa lotnicza w Iranie od 2003 roku. I trzecia na świecie w ciągu ostatnich sześciu tygodni.
Samolot Kaspijskich Linii Lotniczych – stary Tu-154 z radzieckimi silnikami – wystartował z międzynarodowego lotniska w Teheranie o 11.33. Bardzo szybko zniknął z radarów. Dokładnie o 11.49 w wiosce Dżanat Abad około 150 kilometrów na zachód od stolicy Iranu podniósł się alarm. Mieszkańcy opowiadali potem, że widzieli, jak samolot palił się w powietrzu. Niektórzy byli świadkami, jak runął na pobliskie pole. Ktoś opowiadał, że nagle spadł z nieba i eksplodował, zostawiając gigantyczny lej głęboki na 10 metrów. Inny, że samolot krążył wcześniej, jakby szukał miejsca do lądowania.
Szczątki maszyny rozrzuciło na przestrzeni kilkuset metrów kwadratowych. Podobnie jak buty, ubrania i fragmenty ludzkich ciał tak spalonych, że nie sposób ich zidentyfikować. Ocalała natomiast karta pokładowa japońskiego obywatela. Na pokładzie było 153 pasażerów, w tym dwoje dzieci, 10-osobowa młodzieżowa drużyna dżudo i – jak podała lokalna telewizja – żona szefa gruzińskiej placówki w Iranie. Załoga liczyła 15 osób. Na lotnisku w Erewanie, dokąd leciał samolot, czekały zrozpaczone rodziny. Trzydziestokilkuletnia Tina Karapetian w szoku opowiadała dziennikarzom, że na pokładzie była jej siostra z dwoma synami. Potem zemdlała.
Prezydent Iranu Mahmud Ahmadineżad natychmiast zarządził śledztwo. Wiadomo, że pilot nie zgłaszał żadnej awarii. – Przyczyną mogło być uszkodzenie silnika, które z kolei spowodowało uszkodzenie układu sterowania wysokością lotu. Dlatego samolot runął w dół. Eksplodował, gdyż tuż po starcie miał pełny zbiornik paliwa – mówi „Rz” Jerzy Maryniak, emerytowany profesor Szkoły Orląt w Dęblinie, który przeprowadzał ekspertyzy po katastrofach radzieckich samolotów w Polsce. Jego zdaniem tupolewy są bardzo niebezpieczne. – Jak najszybciej powinny być wycofane z użycia. Na swoim koncie mają wiele katastrof wywołanych wadami konstrukcyjnymi. Z powodu takiej wady w 1987 r. w. Lesie Kabackim rozbił się Ił-62M „Tadeusz Kościuszko”, który miał taki sam silnik jak tupolew – mówi.
Od czasów ZSRR silniki w tupolewach się nie zmieniły. Grzegorz Sobczak, redaktor naczelny „Skrzydlatej Polski”, uspokaja jednak, że samoloty te wcale nie są niebezpieczne, raczej mało ekonomiczne w użytkowaniu. Dlatego się z nich rezygnuje. – Tu-154M, które mamy w Polsce, przypominają boeinga 767 z lat 80. To swego czasu był nowoczesny samolot – mówi.