Anna Politkowska – opozycyjna dziennikarka i obrończyni praw człowieka – badała m.in. zbrodnie dokonane podczas wojny w Czeczenii i krytykowała prezydenta Władimira Putina. W październiku 2006 roku została zastrzelona na klatce schodowej domu w Moskwie.
Sprawa wróciła właśnie do okręgowego sądu wojskowego po czerwcowej decyzji Sądu Najwyższego, który anulował wyrok uniewinniający czterech oskarżonych wydany przez ławę przysięgłych. Ale rodzina dziennikarki uważa, że powtórka procesu nie ma sensu, jeśli sprawa nie wróci do etapu śledztwa. W sprawie wciąż jest zbyt wiele dziur i niejasności. Tak samo uważa zarówno oskarżenie, jak i sami podsądni.
– Chcemy połączenia tej sprawy ze znajdującą się jeszcze na etapie śledztwa sprawą Czeczena Rustama Machmudowa, który jest podejrzany o wykonanie zabójstwa – mówi „Rz” Anna Stawicka, adwokat reprezentująca rodzinę zmarłej dziennikarki. Na ławie przysięgłych w poprzednim procesie zasiedli tylko jego dwaj bracia – Dżabrail i Ibrahim, były oficer MSW Rosji Siergiej Chadżikurbanow i były pracownik FSB Paweł Riaguzow. Wszyscy byli oskarżeni o udział w zorganizowaniu morderstwa. Sprawa Rustama, który zbiegł i prawdopodobnie przebywa za granicą, jest prowadzona oddzielnie.
– Śledztwo powinno też dotyczyć kluczowych postaci – zleceniodawców zabójstwa, których dotąd nie udało się znaleźć – dodaje pani adwokat. Stawicka przedstawiła w sądzie argumenty za powtórnym śledztwem.
Na przykład w dokumencie końcowym śledztwa mówi się o tym, że od momentu, kiedy Politkowska weszła do bramy, do chwili, kiedy wybiegł z niej zabójca, minęła minuta. – Tymczasem z materiału dowodowego wynika, że było to znacznie mniej, nieco ponad 20 sekund. W tym czasie ofiara musiała wejść po schodach, a zabójca potem po nich zbiec. Czy można to było zrobić w tak krótkim czasie? – pyta Stawicka. Na razie sędzia Nikołaj Tkaczuk zarządził przerwę do piątku.