- Ogłaszamy, że Hamid Karzaj, który otrzymał większość głosów w pierwszej turze i jest jedynym kandydatem w drugiej, zostaje uznany za prezydenta Afganistanu – oświadczył wczoraj w Kabulu przewodniczący Niezależnej Komisji Wyborczej Azizullah Lodin.
Dzień wcześniej z drugiej tury wyborów wycofał się jedyny rywal urzędującego prezydenta, były szef MSZ Abdullah Abdullah. Tuż po sierpniowych wyborach Karzaj ogłosił się zwycięzcą, ale międzynarodowa komisja powołana do zbadania oskarżeń o wyborcze fałszerstwa uznała niemal jedną trzecią oddanych na niego głosów za nieważne.
Prezydent pozostał na czele, ale brak poparcia co najmniej 50 proc. wyborców zmuszał go do dogrywki z drugim w wyścigu Abdullahem. Drugą turę zaplanowano na 7 listopada, ale w niedzielę Abdullah postanowił w niej nie startować.
Od poniedziałku rano rozmowy z oboma politykami prowadził sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun, który niespodziewanie przybył do Kabulu. Po ogłoszeniu decyzji komisji był jednym z pierwszych, którzy pogratulowali Karzajowi.
Zaznaczył jednak, że czeka go teraz „trudne zadanie stworzenia rządu, który zdobędzie uznanie Afgańczyków i społeczności międzynarodowej”. Podobne wątpliwości ma większość zachodnich obserwatorów, którzy obawiają się, że niewiarygodny proces wyborczy osłabi i tak niewysokie zaufanie do rządu Karzaja w czasach wojny z talibami.