Niemcy chcieliby, żeby przewodniczącym Rady UE, zwanym potocznie prezydentem Unii, został belgijski premier Herman Van Rompuy.
– Jeśli ta kandydatura upadnie, to nie z powodu niemieckiego rządu – zapewniał ambasador Niemiec w Brukseli Reinhard Bettzuege w wypowiedzi dla flamandzkiego dziennika „De Morgen”. Jak zauważył, dobrze byłoby, żeby na czele Unii, na nowo tworzonym stanowisku quasi-prezydenta, stanął przedstawiciel małego kraju. Prasa belgijska zauważa przy tym, jak dobrymi sąsiadami są Belgia i Niemcy.
I przy okazji pisze, że w Kancelarii Premiera trwają już przygotowania do przeprowadzki Van Rompuya. Nie będzie miał daleko, bo siedziba nowego przewodniczącego Rady Europejskiej znajduje się przy tej samej ulicy.
[srodtytul]Stare i nowe nazwiska[/srodtytul]
Na dzisiejszym szczycie w Brukseli mają zostać obsadzone dwa nowe stanowiska w UE: przewodniczącego Rady Europejskiej oraz wysokiego przedstawiciela UE ds. polityki zagranicznej i obronnej. – Jeśli pierwsze stanowisko obejmie chadek Van Rompuy, to drugie przypadnie socjaliście z dużego kraju – mówi „Rz” Piotr Kaczyński, ekspert brukselskiego Centre for European Policy Studies.