O zaproszeniu na pierwszą uroczystą państwową kolację wydaną przez państwa Obamów z okazji wizyty premiera Indii Manmohana Singha marzyły tysiące Amerykanów. Otrzymało je jednak tylko nieco ponad 300 osób, w tym najważniejsi politycy, gwiazdy telewizji i śmietanka Hollywoodu. Wysoka, piękna blondynka Michaele Salahi wraz ze szpakowatym mężem Tarikiem nie przejęli się jednak brakiem zaproszenia. Elegancko ubrani przeszli przez wszystkie bramki bezpieczeństwa i wykrywacze metalu i wmieszali się w tłum VIP-ów. Podczas uroczystej kolacji w rozbitym na trawniku Białego Domu namiocie bynajmniej się nie ukrywali. Na Facebooku para chwali się zdjęciami z wiceprezydentem Joe Bidenem, szefem prezydenckiego gabinetu Rahmem Emanuelem czy gwiazdą telewizji CBS Katie Couric. Ubrana w długą czerwono-złotą suknię Michaele pozowała też z ubranymi w galowe mundury marines.

Dziennikarka „Washington Post” postanowiła sprawdzić, jak to możliwe, że para znana głównie z tego, że promuje wina i grę w polo oraz marzy, by zagrać w reality show, dostała się na oficjalną imprezę w Białym Domu. – Wstępnie ustaliliśmy, że na jednym z punktów kontrolnych nie przestrzegano właściwych procedur – tłumaczył rzecznik Secret Service Edwin Donovan. Śledztwo trwa. Wkrótce może się okazać, że zdjęcia z parą umieści na Facebooku naczelnik więzienia. Jeśli bowiem okłamali wpuszczającego ich do środka agenta Secret Service, to popełnili przestępstwo federalne. Równie dobrze jednak cały incydent może im ujść na sucho.

– Oni po prostu poszli na przyjęcie. Nie zrobili nic złego. Wiem, że lubią dobrą zabawę. To dobrzy ludzie – tłumaczył agencji AP Paul Morrison, adwokat z Wirginii, który kiedyś pracował dla państwa Salahi. Komentatorzy cieszą się zaś, że ochronę nabrała para szukająca poklasku, a nie terroryści.

– Czy mogli kogoś zaatakować? Oczywiście, że mogli. Zostaliby natychmiast powaleni na ziemię i wyprowadzeni. Ale to naprawdę niepokojące, że komuś udało się przedrzeć przez system zabezpieczeń i stanąć tuż obok znanych osób. Gdyby którejś coś się stało, wybuchłaby wielka afera – podkreślał w telewizji ABC News były agent FBI Brad Garrett.

[i]—Jacek Przybylski z Waszyngtonu[/i]