[i]Korespondencja z Waszyngtonu[/i]
Tea Party powstała jako prawicowy ruch protestu przeciwko polityce administracji Baracka Obamy, gra na nerwach zarówno rządzącym demokratom, jak i politykom Partii Republikańskiej. I chociaż w republikańskich prawyborach przedstawiciele partyjnego establishmentu wygrali na razie ponad 90 procent starć z kandydatami wspieranymi przez Tea Party, to w takich stanach, jak Utah, Nevada, Floryda czy Kentucky zwyciężyli właśnie faworyci tej ostatniej.
[srodtytul]McCain jako liberał[/srodtytul]
Dowodem na to, że kandydaci Tea Party sprawiają nie lada kłopoty nawet najbardziej doświadczonym politykom, było starcie w Arizonie. 74-letni senator John McCain, który pierwszy raz o miejsce w Kongresie walczył tam w 1982 roku i od tego czasu regularnie deklasował wyborczych rywali, tym razem musiał się wyjątkowo napocić, by utrzymać fotel.
O namaszczenie przez Partię Republikańską były kandydat na prezydenta USA musiał rywalizować z J. D. Hayworthem. Wspierany przez Tea Party były kongresmen, prowadzący konserwatywny program radiowy, przedstawiał McCaina jako „ukrytego liberała”. Każdy kandydat próbował przekonywać wyborców, że jest większym konserwatystą. Pod presją Haywortha senator McCain prezentował bardziej radykalne stanowisko w kwestii imigrantów, praw homoseksualistów, programu stymulującego gospodarkę czy reformy zdrowia.