Xi Jinping ma 57 lat i jest stałym członkiem Biura Politycznego KC Komunistycznej Partii Chin. Dotychczas był też prawą ręką chińskiego przywódcy Hu Jintao, który rządzi Chinami od ośmiu lat, ale w 2013 roku ustępuje ze stanowiska.
O tym, że Xi Jinping mógłby go zastąpić, mówiono od dawna, ale władze nic w tym kierunku nie robiły. Aż do wczoraj – Xi Jinping został nagle nominowany na wiceprzewodniczącego potężnej Centralnej Komisji Wojskowej, która stoi na czele 2,3 miliona żołnierzy. To w chińskiej tradycji bardzo ważne stanowisko. Jak twierdzą eksperci, bez sprawowania tej funkcji żaden chiński przywódca nie byłby później w stanie stać na czele najpotężniejszej armii świata.
Dlatego media na całym świecie natychmiast odczytały to jako wyraźny znak – za dwa lata to Xi stanie na czele drugiej potęgi gospodarczej i najludniejszego kraju świata. Zanim Hu został prezydentem, przeszedł dokładnie taką samą drogę.
– Chiny, jako państwo autorytarne, postępują według zasad pewnej gry. Wysuwają kandydaturę kolejnego przywódcy, by pokazać, że władzę przekazują w sposób pokojowy, że w Chinach panuje stabilizacja, a największym stabilizatorem, który zapewnił krajowi olbrzymi dobrobyt, jest partia komunistyczna. Oni pokazują światu: patrzcie, u nas nic złego się nie wydarzy, nie ma żadnych walk wewnętrznych, inwestujcie u nas – mówi „Rz” Waldemar Jan Dziak, kierownik Zakładu Azji Wschodniej PAN.
Xi Jinping został wiceszefem komitetu, a nie od razu jego szefem z prostego powodu – dziś komitetem kieruje sam Hu Jintao. – W ten sposób Chiny pokazują też, że u nich również obowiązują pewne reguły. Że do najwyższego stanowiska trzeba dojść ewolucyjnie i aby je osiągnąć, najpierw trzeba się sprawdzić na niższym szczeblu – tłumaczy prof. Dziak.