W głosowaniu, które zakończy się 15 stycznia, udział wezmą jedynie Sudańczycy, których rodzice lub dalsi przodkowie pochodzą z plemion z południa, a także ci, których rodzice lub dziadkowie mieszkają w tej części Sudanu od 1956 r.
Większość zagłosuje na południu kraju, a prawie 200 tys. odda głosy w północnym Sudanie lub za granicą.
Referendum jest wynikiem międzysudańskich rozmów pokojowych, które odbyły się w 2005 r. w Nairobi, w Kenii. Podpisane przez rząd Sudanu i Ruch Wyzwolenia Sudańczyków (SPLM) porozumienie zakończyło trwającą ponad dwadzieścia lat wojnę domową, w której zginęło ponad 1,5 miliona ludzi, a około 4 milionów uciekło do sąsiednich państw do obozów dla uchodźców.
Według ONZ-owskiej agendy do spraw uchodźców UNHCR, od połowy grudnia podwoiła się liczba uchodźców, którzy wrócili do swoich domów by wziąć udziałw referendum. Takich osób jest teraz 120 tysięcy. Dziennie na południe Sudanu wraca dwa tysiące osób.
Przedstawicielka UNHCR Melissa Flemming podkreśla jednak, że nawet w obliczu podziału kraju na dwie części nie wszyscy uchodźcy z południa będą mogli wrócić do domów. - To bardzo ważne, aby po tym referendum precyzyjnie ustalić status tych, którzy zdecydują się zostać na północy. Jesteśmy zaniepokojeni znaczącą liczbą osób z południa, które będą miały nieokreślony status lub nawet zostaną bezpaństwowcami, jeśli ten problem nie zostanie rozwiązany - zaznacza Melissa Flemming.
[srodtytul]Al Baszir: uszanujemy każdy wynik[/srodtytul]