„Być może mój krok zostanie źle przyjęty przez Rosjan przekonanych, że Miedwiediew nie podejmuje decyzji, oraz tych, którzy twierdzą, że prezydent nie może się wtrącać do pracy sądu. Nie chodzi jednak o ingerowanie w wymiar sprawiedliwości ani o ratowanie mnie. Krach prawa może mieć poważne następstwa dla wszystkich“ – napisał Chodorkowski w swoim liście otwartym do Dmitrija Miedwiediewa na łamach gazety „Wiedomosti“. Były szef Jukosu i krytyk Kremla, skazany w grudniu ubiegłego roku w drugim procesie łącznie na 14 lat kolonii karnej, przypomniał prezydentowi, że jego „konstytucyjnym obowiązkiem jest zagwarantowanie niezawisłości sądów“. Wezwał Miedwiediewa, aby bronił sędziów przed presją, podając przykład Wiktora Daniłkina, który wydał wyrok w jego sprawie. Apel ukazał się po wtorkowym posiedzeniu prezydenckiej Rady ds. Społeczeństwa Obywatelskiego i Praw Człowieka w Jekaterynburgu. Miedwiediew zgodził się na przeprowadzenie niezależnej ekspertyzy w drugim procesie Chodorkowskiego. Napisała o tym szefowa moskiewskiego biura Transparency International Jelena Panfiłowa uczestnicząca w spotkaniu. Zdaniem rosyjskiej prasy apel Chodorkowskiego może postawić prezydenta w trudnej sytuacji. – W otoczeniu Miedwiediewa są ludzie, którzy uważają, że wyrok w drugim procesie byłego szefa Jukosu należy zmienić. Próbują temu zapobiec ludzie premiera Putina – mówi „Rz“ Lew Ponomariow, dysydent i szef ruchu Na rzecz Praw Człowieka. Chodorkowski został zatrzymany w 2003 r. Pierwszy wyrok dostał za „nieprawidłowości podczas prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych“. Drugi – m.in. za kradzież ropy naftowej należącej do Jukosu.