11 lat temu uciekł z Tybetu do Dharamsali na północy Indii, gdzie znajduje się ośrodek tybetańskiej imigracji. Teraz w Indiach pojawiły się spekulacje, czy przypadkiem nie jest chińskim szpiegiem.
Podejrzenie hinduskich służb specjalnych wzbudził fakt, że wybór Dordże na 17. Karmapę poparły Chiny. Problem polega na tym, że kandydatów na Karmapę było dwóch i drugiego z nich – 27-letniego Trinleja Taje Dordże – Pekin nie uznał. Spór o to podzielił zresztą samych tybetańskich mnichów.
Oliwy do ognia dolał właśnie jeden z byłych funkcjonariuszy hinduskich służb specjalnych, który stwierdził – co natychmiast zacytowały zachodnie media – że Ogjen Trinlej Dordże został specjalnie wysłany do Indii, by po śmierci Dalajlamy doprowadzić do podziału wśród Tybetańczyków.
Co więcej, policja znalazła w jednym z jego samochodów 15 tysięcy euro w gotówce. A gdy rozpoczęła dochodzenie, trafiła na więcej pieniędzy – aż milion euro. Rzekomo były tam również chińskie banknoty.
Zwolennicy mnicha twierdzą, że były to pieniądze od darczyńców. Sam Dalajlama zapewnia, że jego potencjalny następca nie jest szpiegiem i nie jest zamieszany w pranie brudnych pieniędzy.