Przyjęta po zamachach terrorystycznych z 11 września 2001 r. ustawa miała wzmocnić ochronę USA przed kolejnymi atakami. Ułatwiła ona służbom bezpieczeństwa inwigilowanie obywateli, np. poprzez kontrolę e-maili i zakładanie podsłuchów. Dawała też śledczym łatwiejszy dostęp do danych finansowych czy nawet kont bibliotecznych.
Przepisy od początku budziły spore kontrowersje i protesty obrońców praw człowieka. Przekonywali oni, że Patriot Act łamie konstytucję, prawo do prywatności i zasadę domniemania niewinności. Ten pogląd podziela też część demokratycznych kongresmenów. Zwolennicy ustawy przekonują, że właśnie dzięki nowym przepisom służbom specjalnym udało się zapobiec powtórce z zamachów na World Trade Center i Pentagon. Z założenia Patriot Act miał obowiązywać tylko do końca 2005 roku.
Termin ten był jednak wielokrotnie przedłużany „tymczasowo”, a ustawę modyfikowano, dodając m.in. wymóg sądowej kontroli nad działaniami służb. Tym razem ustawa ma wygasnąć pod koniec lutego, więc we wtorek pod obrady Izby Reprezentantów trafił projekt kolejny raz „tymczasowo” przedłużający jej obowiązywanie do grudnia.
– Patriot Act działa. Są dowody na jego skuteczność w zapobieganiu atakom terrorystycznym. Jeżeli pozwolimy na wygaśnięcie tych przepisów, to sprawimy, że każdy Amerykanin będzie mniej bezpieczny – przekonywał w Kongresie republikanin z Teksasu Lamar Smith.
– Zagrożenie terrorystyczne nie osłabło i nie wygaśnie, to samo powinno dotyczyć przepisów w sprawie naszego bezpieczeństwa – wtórował mu James Sensenbrenner, także z Partii Republikańskiej.