Korespondencja z Berlina
„Afront wobec Europejczyków i Amerykanów", „Po stronie dyktatora", „Izolacja systemu Westerwellego" – w taki sposób największe niemieckie dzienniki komentują odmowę wsparcia przez Berlin interwencji sił międzynarodowych w Libii.
Niemcy wstrzymały się od głosu w Radzie Bezpieczeństwa ONZ w trakcie głosowania nad rezolucją numer 1973 będącą podstawą działania sił międzynarodowych. – Zdecydowaliśmy, że niemieccy żołnierze nie będą uczestniczyć w wojnie w Libii. Każda operacja wiąże się z ofiarami wśród ludności cywilnej – w taki sposób tłumaczył w Bundestagu zachowanie Niemiec szef dyplomacji niemieckiej Guido Westerwelle.
W niedzielę udowadniał, że mylne jest wrażenie, jakoby Niemcy były izolowane na arenie międzynarodowej, bo także Polska zdecydowała się nie uczestniczyć w operacji przeciwko Kaddafiemu. – Fakt, że Niemcy znalazły obecnie w Warszawie sojusznika, ułatwi Polsce sprawowanie prezydencji w UE – ocenia jeden z zagranicznych dyplomatów w Berlinie.
Na razie jednak Berlin znalazł się pod ostrzałem Paryża i Londynu, gdzie zachowawcze stanowisko rządu Angeli Merkel jest niezrozumiałe. Co więcej, interwencję w Libii wspierają dwie trzecie Niemców, którzy na ogół są przeciwni tego rodzaju akcjom militarnym. Jednak 65 proc. Niemców nie chce, aby w operacji libijskiej uczestniczyli żołnierze Bundes-wehry.