Kiedy w lipcu zeszłego roku kubański Kościół podjął pertraktacje z reżimem w sprawie uwolnienia tej grupy więźniów, w zakładach karnych przebywały jeszcze 52 osoby skazane wiosną 2003 roku na kary do 28 lat pozbawienia wolności. Pozostałe wyszły wcześniej, głównie z przyczyn zdrowotnych.
Reżim rozłożył zwolnienia na raty. Najpierw wypuszczał tych, którzy zgodzili się wyemigrować do Hiszpanii (40 osób). Po długich ociąganiach w końcu uwolnił jednak także 12 więźniów, którzy chcieli pozostać w kraju. We wtorek wyszli ostatni: Félix Navarro i José Daniel Ferrer, skazani na 25 lat więzienia za „działanie na szkodę bezpieczeństwa państwa".
Co dalej? Kościół już zapowiedział, że władze chcą wyprawić do Madrytu kolejnych 11 więźniów. Wśród nich osoby, których kubańscy obrońcy praw człowieka ani Amnesty International nie uznają za więźniów sumienia i nie zabiegali o ich wypuszczenie. Wielu z nich skazano za próbę nielegalnego opuszczenia wyspy (w paru przypadkach z użyciem przemocy).
Wypuszczając więźniów, reżim chce odebrać Zachodowi pretekst do krytyki. AI ostrzega jednak, że to tylko element nowej strategii Hawany wobec opozycji. W ostatnich tygodniach doszło do wzmożonej kampanii nękania i zastraszania dysydentów, choć więzienia nie zapełniły się nowymi skazanymi.
23 lutego, w pierwszą rocznicę śmierci Orlanda Zapaty, który zagłodził się na śmierć w więzieniu, w ciągu jednego dnia prewencyjnie aresztowano ponad 100 osób, a dziesiątkom nie pozwolono opuszczać domów. „Kubańczycy wciąż są na łasce drakońskich ustaw, które kwalifikują jako przestępstwo działanie na rzecz praw człowieka i grożą zatrzymaniem każdemu, kto ośmieli się krytykować władze" – napisała AI.