Do ataku doszło w Mazar-i-Szarif na północy Afganistanu. Około tysiąca osób zebrało się tam po piątkowych modłach, podobnie jak w stolicy Kabulu, by protestować przeciwko spaleniu 20 marca świętej księgi islamu przez ewangelickiego pastora Wayne'a Sappa w jednym z kościołów w Gainesville na Florydzie.
Spalenie Koranu nadzorował drugi amerykański duchowny, kontrowersyjny pastor Terry Jones, który już rok temu planował spalić publicznie Koran, w ramach upamiętnienia zamachów z 11 września 2001 w Nowym Jorku. Zrezygnował jednak ze swoich planów pod presją m.in. prezydenta USA Baracka Obamy.
Na początku demonstracja w Mazar-i-Szarif przebiegała względnie spokojnie. Jej uczestnicy palili i deptali flagi amerykańskie oraz domagali się od prezydenta Hamida Karzaia, by zerwał stosunki z USA, jeśli Sapp i Jones nie zostaną ukarani. Po kilku godzinach jednak, gdy demonstranci dotarli przed budynek misji ONZ w Afganistanie (UNAMA), doszło do eskalacji. Mała grupa mężczyzn odłączyła się od protestujących i przypuściła szturm na siedzibę organizacji.
– Demonstranci wyrwali strażnikom broń i zaczęli do nich strzelać. Wyważyli bramę i wtargnęli na teren misji ONZ – opisywał wydarzenia rzecznik lokalnej policji Lal Mohammad Ahmadzai. Według niego krwawa bitwa trwała ponad trzy godziny. Część budynku spłonęła. Nepalskim żołnierzom z plemienia Gurkhów udało się zabić kilku napastników, zanim zginęli od kul. Co najmniej siedmioro pracowników ONZ straciło życie. Czterech z nich to Nepalczycy, pozostali to według wstępnych informacji Norweg, Rumun i Szwed. Szef misji ONZ Rosjanin Paweł Jerszow został ranny. Zginęło też pięciu demonstrantów, a 20 odniosło obrażenia. Ponad 20 uczestników napadu aresztowano, w tym prawdopodobnego organizatora ataku.