Według relacji świadków 50-letni pilot Ahmad Gul stracił panowanie nad sobą podczas spotkania oficerów na wojskowym lotnisku w Kabulu. Napastnik, zanim został zastrzelony, śmiertelnie trafił ośmiu żołnierzy państw NATO i ranił pięciu Afgańczyków. – Doszło między nim i obcokrajowcami do kłótni – powiedział rzecznik afgańskiego Ministerstwa Obrony generał Mohammad Zahir Azimi.
Talibowie twierdzą, że to był zamach. – Zamachowiec-samobójca przeprowadził atak, w którym zginęło wielu zachodnich żołnierzy i Afgańczyków. Kiedy skończyła mu się amunicja, został zabity – powiedział rzecznik talibów Zabiullah Madżahid. Ale rebelianci regularnie przypisują sobie ataki, których nie dokonali.
W Afganistanie jest około 130 tys. żołnierzy międzynarodowej koalicji, z czego zdecydowana większość to Amerykanie. Wojska NATO oprócz walki z rebeliantami zajmują się tworzeniem 300-tysięcznej afgańskiej armii, która w 2014 roku ma przejąć odpowiedzialność za bezpieczeństwo kraju.
– Zachodni żołnierze się zmieniają, a nasi cały czas są na wojnie. Napięcie jest więc og- romne. Nasze stosunki z Amerykanami są świetne i traktujemy się po koleżeńsku, ale czasami zdarzy się sytuacja, że ktoś nie wytrzymuje psychicznie – mówi „Rz" afgański generał Daud Daud.
Z danych NATO wynika, że w tym roku doszło do siedmiu incydentów, w których afgańscy pracownicy służb bezpieczeństwa albo osoby podszywające się pod nich atakowali żołnierzy koalicji. W ciągu ostatnich dwóch lat w 20 takich atakach zginęło 36 osób.