Piotr Skwieciński z Moskwy
Nikitę Tichonowa i Jewgieniję Chasis (też skrajna nacjonalistka, stała na czatach, dostała 18 lat) nazwano już rosyjskimi Bonnie i Clyde'em. Oboje są młodzi i atrakcyjni. Słuchali wyroku, trzymając się za ręce. W czasie procesu demonstrowali wzajemną miłość. A sędziom przysięgłym wśród licznych dowodów odtworzono m.in. taśmę z policyjnego podsłuchu łóżkowej sceny z ich udziałem – oprócz nagrań namiętnego seksu zawierała zapis ich rozmowy dotyczącej przechowywanej przez nich broni oraz planów zbrojnej obrony w wypadku próby zatrzymania.
Ale sprawa budziła zainteresowanie mediów głównie z innego powodu. Zabity Markiełow był znaną postacią, wspierał rosyjskich lewicowców w walce ze skrajnie nacjonalistycznymi organizacjami. Prowadził też sprawę zgwałconej i zastrzelonej młodej Czeczenki – jej oprawca, skazany na dziesięć lat pułkownik Jurij Budanow, był przez nacjonalistów uważany za bohatera i niewinną ofiarę.
Markiełow był więc znienawidzony przez skrajne podziemie i według oskarżenia dlatego Tichonow go zastrzelił (Baburowa zginęła jako świadek).
I on, i Chasis przyznali się do morderstwa, ale potem wycofali zeznania, twierdząc, że zostały na nich wymuszone. Jednak u Tichonowa znaleziono broń, z której zastrzelono ofiary. Weteran ruchu praw człowieka Lew Ponomariow, którego współpracownikiem był Markiełow, uważa, że skazano prawdziwych zabójców. Również inni obrońcy praw człowieka oraz rodziny ofiar nie mają co do tego wątpliwości (choć sędziowie przysięgli decyzję o uznaniu oskarżonych za winnych podjęli stosunkiem głosów 7 do 5).