Po latach batalii prawnych pielęgniarki z prywatnej kliniki San Rafael w Kadyksie usłyszały, że nikt nie może ich zmuszać do ubierania się w spódnice, fartuszki i czepki. Wcześniej andaluzyjskie sądy twierdziły, że dyrekcja ich nie dyskryminuje, a decydując się na pracę w firmie Clinicas Pascual, wiedziały, jaki strój obowiązuje tam kobiety.

Sąd Najwyższy przyznał rację pielęgniarkom, które skarżyły się, że spódnice są niewygodne i seksistowskie oraz żądały prawa do noszenia takich samych uniformów jak koledzy z pracy: spodni i luźnych bluz. Sędziowie orzekli, że tradycyjny, nieco archaiczny strój, który narzuciły paniom Clinicas Pascual, podkreśla różnice między mężczyznami i kobietami, co jest "sprzeczne z obecną wizją" pracownika.

Na długo przed pielęgniarkami prawo do spodni wywalczyły stewardesy (w Iberii w 2005 r.). Spódniczki przetrwały w szkołach, w których obowiązują mundurki. Policja i Gwardia Cywilna na co dzień każą Hiszpankom wkładać spodnie, spódnice noszą od  święta. Inaczej jest w wojsku, gdzie spodnie panie wkładają tylko gdy noszą broń. Przepisów nie zmieniła nawet minister obrony Carme Chacón, która zbulwersowała dwór, przychodząc na przyjęcie do  króla w czarnym spodnium, choć protokół zalecał długą suknię.