Izba niższa francuskiego parlamentu przyjęła wczoraj rezolucję, która podsumowuje trwającą od kwietnia debatę na temat laickości. „Za" głosowali wyłącznie posłowie rządzącej Unii na rzecz Ruchu Ludowego (UMP). Socjaliści i centryści, którzy rok temu bez wyjątku poparli zakaz noszenia burek i nikabów w miejscach publicznych, wstrzymali się od głosu. Podczas burzliwej dwugodzinnej debaty nad tekstem, która poprzedziła głosowanie, usiłowali wnieść do niego wiele poprawek. Mimo iż rezolucja ma tylko wartość deklaracji i nie jest prawnie wiążąca. Skąd ta nadgorliwość?
Lewicy nie spodobało się, że tekst zawiera sformułowanie „wolność religijna" (chodzi o tzw. kodeks laickości i wolności religijnej). –To granda w biały dzień – grzmiał poseł Partii Socjalistycznej Jean Glavany. I zaproponował, aby pojęcie „wolność religijna" zastąpić pojęciem „wolność sumienia". Zarzucił także rządzącej prawicy, że nie skonsultowała zawartości tekstu z opozycją. – Nie wszyscy są wierzący i należą do jednej z religii. Co z ateistami? – pytał Glavany.
Socjaliści od dawna burzą się przeciwko pozytywnej wizji świeckości propagowanej przez Sarkozy'ego, wierzącego katolika, który wielokrotnie przypominał w swych wystąpieniach o chrześcijańskich korzeniach Francji. – Rezolucja przedstawia laickość pełną tolerancji i szacunku. A wolność religijna stanowi część wolności sumienia – bronił tekstu sekretarz generalny UMP Jean-Francois Copé. Według niego laickość powinna łączyć, a nie dzielić.
– Dla francuskiej lewicy laickość to przede wszystkim wolność od religii, a nie wolność religii. Nie wolno zapominać, że tradycja i kultura republikańska są w zasadzie antyreligijne, skierowane przeciwko wierze i Kościołowi – tłumaczy „Rz" Bernard Lecomte, katolicki publicysta i biograf papieża Jana Pawła II. Według niego wystarczy przywołać nie tak odległą historię, by to zrozumieć.
– Ustawa z 1901 roku o wolności stowarzyszeń to jeden z filarów francuskiej demokracji. Mało kto jednak wie, że nie obejmowała wtedy Kościoła i organizacji kościelnych. Zostało to później zmienione, po 15 latach zaciętej walki i ustawie o rozdziale Kościoła od państwa. W tym czasie wiele zakonów przeniosło się z powodu prześladowań za granicę. Republikanizm po francusku nie jest tolerancyjny– dodaje Lecomte.