Prezydent Aleksander Łukaszenko poprosił o wsparcie Międzynarodowy Fundusz Walutowy. To oznaka pogłębiającego się kryzysu gospodarczego, a dla opozycji szansa na stawianie dyktatorowi żądań. – Łukaszenko potrzebuje kredytów. Apelujemy do wspólnoty międzynarodowej, aby ich warunkiem było uwolnienie wszystkich więźniów politycznych – mówi Aleś Michalewicz, jeden z niezależnych kandydatów w wyborach prezydenckich 19 grudnia 2010 roku.
Jak podkreśla, opowiadał się przeciwko sankcjom gospodarczym, ale po serii represji zmienił zdanie. – Na pewno byłby to instrument bardzo silnej presji na reżim – mówi Michalewicz. Choć, jak podkreśla Elena Tonkaczewa, obrończyni praw człowieka, warto wykorzystywać inne możliwości, jak choćby krytykę ze strony OBWE czy ONZ, do których Białoruś należy.
Michalewicz i Tonkaczewa wraz z grupą innych działaczy opozycyjnych byli gośćmi konferencji w Parlamencie Europejskim w Brukseli, zorganizowanej 1 czerwca przez eurodeputowanych PO – Jacka Protasiewicza i Jacka Saryusza-Wolskiego. Bruksela jest pierwszym miastem odwiedzanym przez grupę działaczy w ramach inicjatywy „Solidarność z demokratyczną Białorusią", która ma informować świat o działaniach ostatniego dyktatora w Europie.
Łukaszenko wyraźnie potrzebuje pieniędzy. Świadczy o tym nie tylko wniosek o kredyt MFW. Jak mówi nieoficjalnie wysoki rangą dyplomata Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych, w ciągu ostatniego miesiąca dyktator kilkakrotnie wysyłał sygnały do zgody w stronę UE. Ale odpowiedzią było wydłużanie listy osób obłożonych sankcjami, zarówno wizowymi, jak i zamrożeniem aktywów finansowych. Zdaniem naszych rozmówców takie sankcje mają wymiar nie tylko materialny, ale też psychologiczny. – Wysocy urzędnicy reżimów stają się mniej lojalni wobec władzy, gdy są z nazwiska wymieniani na listach. Mieliśmy z tym do czynienia w przypadku byłej Jugosławii. Panikowali i odsuwali się od dyktatora – wyjaśnia nasz rozmówca.
Pod znakiem zapytania stoją jednak sankcje gospodarcze o większej sile rażenia, polegające np. na zamrożeniu aktywów finansowych czy zakazie handlu z białoruskimi rafineriami lub innymi państwowymi potentatami eksportowymi. – Analizujemy inne instrumenty – mówi urzędnik ESDZ.